Mam wrażenie, że na przestrzeni kolejnych gier, pomysł na kreację Toumy uległ zmianie. Dlaczego? Gdy poznajemy go w Memories, dowiadujemy się, że facet cały czas nosi maskę, a skrywa znacznie mroczniejszą osobowość. Potem – w Later i Crowd – scenarzyści przekonują nas, że w sumie to jest dobry chłopak, ale pod wpływem silnego stresu i strachu o bezpieczeństwo MC przeszedł załamanie nerwowe i ujawnił yandere-tendencje. Czy mi się to podoba? Nie wiem. Touma był moim pierwszym zetknięciem z tym archetypem i zupełnie mnie wówczas oczarował. Później, spacyfikowany, jest fajnym materiałem na partnera, ale mam wrażenie, że został wykastrowany ze wszystkich cech, które wykraczają poza schemat „starszy, miły brat”. A czemu w ogóle go zmieniono? Cóż, pewnie dlatego, że oryginalny Touma sprawiał, że gracze i graczki czuli się niekomfortowo. Mnie jednak taka nieco psychopatyczna kreacja blondaska nie przeszkadzała.
Ale to tyle tytułem wstępu. Przejdźmy do samego fandisku. Dzieli się on na dwie części, a pierwsza z nich ma miejsce zaraz po tym, jak Touma wmówił MC, że jest jej chłopakiem, a bohaterka zamieszkała u niego i spędza głównie czas przy konsoli. Czyli gdy cierpi jeszcze na tytułową amnezję. Pewnego dnia, Touma prosi MC, by ta poczekała na niego w domu, bo ma coś do załatwienia. Tak naprawdę to chce w tajemnicy posprzątać jej mieszkanie. No, ale dziewczyna go, oczywiście, nie słucha i za namową Oriona idzie na przechadzkę. Los chce, że trafia wtedy na szurnięte fanki Ikkiego, które dla zabawy zamykają ją w zapomnianej chłodni jakiegoś sklepu. Pozbawiona kontaktu ze światem zewnętrznym, bo w pomieszczeniu nie ma zasięgu, MC musi odtąd czekać na ratunek i słuchać, jak Orion panikuje.
W czym Touma dość szybko odkrywa, że MC go nie posłuchała. Gdy wraca do domu, widzi, że ta beztrosko sobie gdzieś polazła, a potem okazuje się, że nikt jej nie widział, nikt nic nie wie i tylko Sawa trafiła na nią przelotnie na ulicy, ale ta informacja na niewiele się zdaje. Zrozpaczony chłopak nie wie już, gdzie szukać. Postanawia więc, choć bardzo tego nie chciał, zadzwonić do Shina, aby sprawdzić, czy dziewczyna nie przesiaduje po prostu u kumpla, a wtedy czarnowłosy zrąbuje go od góry do dołu. Wyrzuca Toumie, że jest w tym samo poświęcaniu się cholernie egoistyczny. Że ma tak samo prawo martwić się o przyjaciółkę, jak blondyn i że to cholernie niesprawiedliwe, że nawet w takich sytuacjach nie jest proszony o pomoc. Ostatecznie więc, gdy gniew mu mija, Shin dołącza do poszukiwań, a panowie dzielą się na obszary.
I tak, w szczęśliwym zakończeniu, Touma uświadamia sobie, że od miejsca, w którym Sawa widziała MC, biegnie również poboczna alejka. Udaje mu się wówczas odnaleźć dziewczynę w chłodni, ale niedługo potem drzwi zatrzaskują się również za nim, a urządzenie do utrzymywania niskiej temperatury nagle się aktywuje. (Możemy podejrzewać, że za próbą zamordowania parki stał tym razem Ukyo). W każdym razie Touma ogrzewa MC własnym ciałem i namiotem z kartonów, aż do przybycia Shina, który wypuszcza przyjaciół i tym samym ratuje im życie.
W smutnym zakończeniu MC ginie pierwsza, wskutek tego, że Touma nie poinformował Shina o poszukiwaniach. Są więc uwięzieni na tyle długo, że dziewczyna zamarza, a młody mężczyzna tuli jej zimne ciało i rozpacza. W jeszcze innej wersji bad enginu Touma po prostu nigdy nie domyśla się, że od głównej ulicy biegnie jakaś alejka, nie słyszy wołań MC i nigdy jej nie odnajduje. Dziewczyna umiera zatem za kulisowo. Wreszcie jest jeszcze jeden, ukryty ending, w którym Touma wpada w swój yandere-tryb i idzie „pogadać” z dziewczynami z fanklubu, ale nie dowiadujemy się, jakie były tego konsekwencje.
W czym ta historia podobała mi się znacznie bardziej od np. Shina, bo była logiczniejsza i bardziej spójna z tym, co działo się w fabule głównej. W sensie, uwięzienie MC przez walnięte fanki pasowało do ich typowego modus operandi i nie było problemem „znikąd”.
Przejdźmy jednak teraz do głównego dania, czyli opowieści, która dzieje się zaraz po fabule „Later”. Touma i MC są od jakiegoś pół roku narzeczeństwem. Mieszka się im ogólnie super, bo wreszcie spełnili swoje marzenie i zostali oficjalnie parą. Mają jednak inne, drobne problemy i postanawiają, że czas najwyższy zamienić dwa apartamenty na wspólne gniazdko, bliżej uniwersytetu, aby w pełni cieszyć się narzeczeństwem. W czym już pierwszego dnia, gdy rozglądają się po okolicy za jakimś pustym lokum, natrafiają przypadkiem na pracownicę sklepu z bielizną, która z miejsca ich rozpoznaje. Baba jest namolna jak zawsze, dowiaduje się o zaręczynach, a Touma ucieka w popłochu i deklaruje, że za nic w świecie, nie chce mieszkać w tej okolicy XD.
Nieco później do pomocy w poszukiwaniu przyłączają się Ikki i Kento. Są starsi, więc mają więcej doświadczenia z wynajmem. Postanawiają więc wpaść pewnego razu do Toumy, aby dać mu listę potencjalnych, interesujących miejsc, ale w wyniku gderania MC na temat tego, jak fajnie byłoby hodować własne rośliny, odkrywają, co blondyn trzyma na balkonie. Tak, chodzi o klatkę. W czym rozpaczliwe tłumaczenia parki, że to dla psa, którego kiedyś planują albo że wygrali ją w konkursie, nie przekonują żadnego z mężczyzn. Kento stara się być subtelny i nie drążyć, ale Ikki ma szczerą polewę, bo nie spodziewał się, że przyjaciół „kręcą” takie zabawy.
Upokorzony i zawstydzony Touma przypomina sobie wówczas o tym, jak potwornie traktował MC i jak dalej nie może sobie tego wybaczyć. Już po wyjściu Ikkiego i Kento, dziewczyna próbuje go przekonać, że nie powinien być dla siebie taki surowy i że ona już dawno o wszystkim zapomniała. Zwraca też uwagę, że obiecała spełnić każde życzenie swojego narzeczonego, jeśli ją o coś poprosi, bo ma dość być tylko stroną „biorącą” w ich związku. Tym sposobem młodzi konsumują swoją relację, bo bardzo łatwo można się było domyślić, co tam Toumie chodziło po głowie 😛 Nazajutrz jest im z kolei trudno koncentrować się na robocie i Ikki złośliwie podejrzewa, że klatka chyba „poszła w ruch” poprzedniego wieczora, bo coś przyjaciele nie mogą oderwać od siebie wzroku.
Następny fragment fabuły koncentruje się na pewnym eksperymencie. Touma pragnie odpokutować za to, jak pozbawił MC wolności i postanawia się sam w tym cholerstwie na jakiś czas zamknąć, nim wyrzuci klatkę na zawsze. Początkowo dziewczyna nie bardzo rozumie, po co to wszystko, ale zauważając, jak jest to dla jej love boya ważne, stara się odegrać dobrze swoją rolę. To znaczy, że niby pilnuje, aby Touma nie uciekł, karmi go przez kraty, zakłada mu kajdanki, a nawet otacza pluszakami… W pewnym momencie wchodzi również razem z nim do klatki, bo chociaż jest tam cholernie ciasno, to jednak nie chce spać sama. A wtedy, a jakże, następnego poranka odnajduje ich w ten sposób Shin, który wchodzi do mieszkania przy pomocy zapasowych kluczy i nie może uwierzyć, z jakimi idiotami się przyjaźni. XD
Do tego momentu opowieść bardzo mi się podobała, ale potem następuje dziwny fragment. Mijają 4 lata. Touma nabywa doświadczenia jako prawnik, a MC pracuje jako przedszkolanka. W wyniku obowiązków zawodowych, pomimo tego, że mieszkają razem, cały czas się mijają i są cholernie samotni. Prawie nie rozmawiają ze sobą, czasami zaś zostawiają sobie jakieś notki. Aż dochodzi do sytuacji, w której MC mdleje, bo złapała coś od jakiegoś dzieciaka w pracy i przerażony Touma wyrzuca sobie, że gdyby nie cofnął się wówczas do mieszkania, to nawet nie wiedziałby, że jego narzeczona leży nieprzytomna na podłodze… Szczerze? Nie kumam, po co była ta drama. Czyli chcecie mi powiedzieć, że po tym całym, obsesyjnym obserwowaniu bohaterki, nasz naczelny yandere teraz w zasadzie ledwo wie, co u jego ukochanej słychać? Chyba tylko Japończycy mogliby uznać takie poświęcenie pracy za romantyczne i dowód prawdziwego przywiązania. Mój gaijinski duch nie ogarniał, dlaczego coś tak przygnębiającego, jak proza życia i oddalanie się od siebie, trafiło do fandisku, którego celem powinien być przecież fluff.
Całość opowieści kończy scenka ze ślubem, bo po wielu latach narzeczeństwa, Touma i MC zostają oficjalnie mężem i żoną, pragnącymi mieszkać w dużym domu z ogrodem i założyć własną rodzinę. Przyjaciele dalej ich w tym wspierają i pojawiają się na uroczystości. Shin pożycza nawet Toumie perłową biżuterię do garnituru po swoim ojcu. W każdym razie, po tym dziwnym, depresyjnym fragmencie, dowiadujemy się, że żyli happy ever after.
Uff! Taki trochę rollcoaster nam zaserwowano. Z jednej strony, jak pisałam we wstępie, doszło do wyrwania naszemu yandere pazurów i kłów, aby mógł się stać materiałem na mężusia roku (co pewnie ucieszy przeciwników toksycznych relacji w grach). Z drugiej, wszystkie wątki komediowe uważałam za wyjątkowo trafione i nie raz chichotałam, myśląc sobie, że to całe upokorzenie, to nawet lepsza kara od zamknięcia w klatce. Przyjemność z tej ścieżki znacznie zepsuła mi z kolei końcówka. Zupełnie jakby scenarzyści nie wiedzieli, co jeszcze można tam wrzucić, a dostali polecenie od przełożonych, by pokazać akcje po latach, by się nowe sprity nie zmarnowały… A może po prostu zbyt marudzę? W każdym razie spoko ścieżka i dobre zakończenie historii dla mojej ulubionej parki.