Asumi goes to Tokyo to search for her only sister whom she has mysteriously not heard from for months. With an intelligent and unpredictable story, uncover a frightening truth in this thrilling suspense mystery. (źródło: opis wydawcy)
- Tytuł: Ningyou no Kizuato (人形の傷跡)
- Developer: Child Dream & Mamekujira & Mista Stories
- Wydawca: Child Dream & Daiso Sangyou & Komodo & Mamekujira & Mista Stories
- Pełen dźwięk: japoński
- Napisy: angielski, japoński
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: –
Recenzja
Kolejna z moich spontanicznych recenzji i efekt urlopowych zakupów. Gra Scar of the Doll długo wisiała na mojej liście, ale ciągle czekałam na jakąś wyprzedaż, nim wreszcie zdecydowałam się dać jej szansę. Dodam jeszcze tylko, że edycja, w którą grałam, była odświeżonym portem na Switcha. Pierwotnie bowiem ten tytuł ukazał się w 1998 roku i miał zupełnie inną oprawę wizualną, krótszy, ostatni rozdział i „przygodówkową” mechanikę.
No dobra, ale o czym to w zasadzie jest? Nasza bohaterka, Asumi Kamijo, ma troskliwą i kochaną starszą siostrę, która pewnego dnia wyjeżdża do Tokio, aby tam studiować. Nagle jednak kontakt z kobietą się urywa i nasza MC nie potrafi tego znieść. Czuje pod skórą, że coś jest nie tak. Na dodatek krewna nie odpowiada na telefony, wiadomości głosowe, dołączyła do jakiegoś dziwnego laboratorium i cholera wie, czemu nikt się nie próbował porozumieć z rodziną, jeśli faktycznie doszło do jakiegoś wypadku. Asumi nie zostaje zatem nic innego, jak spakować walizki i ruszyć do stolicy. Niestety na miejscu spotyka się z ogromną wrogością, a co więcej, ludzie biorą ją za wariatkę. Nikt nie słyszał o żadnej zaginionej doktorantce, w laboratorium nikogo o podobnych personaliach nie było, a wokół MC zaczynają się dziać bardzo niepokojące i krwawe rzeczy…
Więcej o fabule powiedzieć nie mogę, bo gra jest bardzo krótka i wszystko byłoby już zbytnim spoilerem. Akcja poszukiwań toczy się w ciągu kilku dni. Jeśli Asumi zdobywa sojuszników i zadaje trafne pytania, to udaje jej się dotrwać do kolejnego świtu, jeśli popełniamy błędy – to najczęściej ginie w jakiś makabryczny sposób, ale my przynajmniej dowiadujemy się czegoś nowego. Tak naprawdę nie potrzebujecie do tej gry nawet solucji, bo za każdym razem, gdy trafi się nam death ending, to zaraz potem otrzymamy wskazówki, na czym polegało nasze potknięcie. Możemy też zacząć rozgrywkę dokładnie o wybranej scenki i dokonać korekty. W czym mi, przyznaję, udało się sknocić przynajmniej 3 razy, nim wreszcie z sukcesem ukończyłam całą opowieść. Czasami bowiem nawet tak banalne decyzje, jak postąpimy wobec głodnego kotka, albo do którego pokoju pójdziemy najpierw, wpływają na zakończenie gry.
W czym Scar of Doll to rasowa visual novel, bez żadnych udziwnień czy mini gierek. Mamy tutaj proste drzewka dialogowe, złe i dobre wyboru oraz coś w rodzaju wędrowania po mapie i zbierania dowodów. Czasami, by się gdzieś dostać, będziemy musieli znaleźć najpierw jakąś konkretną wskazówkę albo pogadać z odpowiednią postacią. (Istotnych bohaterów jest w sumie tylko 8). Innymi razy to niepotrzebne mielenie ozorem sprowadzi na nas kłopoty. Ja zaś przyznaję, że dość fajnie panowano tutaj nad tempem fabuły, bo chociaż sama historia wydawała się prosta, to obfitowała w nagłe plot twisty. Doktoranci z laboratorium byli dość ciekawą zgrają i każdy pasował mi do profilu podejrzanego. Jedyne więc czego mogłabym się przyczepić to pewna naiwność, jeśli chodzi o ich rodzinne backgroundy, ale nie rozpiszę się na ten temat więcej, aby nie psuć wam zabawy.
Sama Asumi to postać sympatyczna. Jest ciekawska, odważna, ale też po ludzku wrażliwa, potrafi się wahać i ma od groma wątpliwości. Naturalnie, pragnie odnaleźć swoją siostrę, ale to nie tak, że pozostaje na straszne wydarzenia obojętna. Chociaż może warto w tym miejscu zaznaczyć, że jak ktoś nie lubi się bać, to gra oferuje opcję wyłączenia trybu horroru, a wtedy dostajemy coś w rodzaju cenzury (= czarny ekran, zamiast obrazków i nagłych dźwięków). Zwłaszcza jeśli widok krwi, nawet cyfrowej, Was mierzi i nie lubicie jump scare’ów. Mnie jednak te elementy naprawdę nie przeszkadzały, ale może to dlatego, że nie uważam lalki, ciemne korytarze czy dziwne twarze w grach za coś strasznie niepokojącego. Wiadomo jednak, każdy ma inne słabości czy fobię. Wydaje mi się jednak, że w skali horroru, gra Scar of Doll to jednak niższa półka i z łatwością wymieniłabym inne tytuły, które wzbudziły we mnie potem szczery, psychiczny dyskomfort. Tutaj czułam się raczej, jakbym grała w kryminał z elementami science fiction.
No dobra, ale co jeszcze mogę o Scar of the Doll powiedzieć? Ano, z pewnością tyle, że do jej ukończenia starczą Wam maksymalnie 3-4 godziny. Po napisach końcowych gra oferuje jeszcze scenki widziane oczami innych postaci (tzw. Zipping), aby sobie lepiej pewne fragmenty fabuły w głowie poukładać oraz zobaczyć, co stało się z postaciami po latach, ale ogólnie uważam, że zakończenie było na tyle klarowne, że nie pozostawiło we mnie żadnych wątpliwości w rodzaju: kto, co i dlaczego? Fabułę ogólnie oceniam w sumie jako poprawną, ale to nie tak, że nie spodziewałam się, w jakim kierunku to wszystko zmierza. Co więcej, poza wspomnianymi scenkami, w grze nie znajdziemy żadnych innych bonusów: nie ma więc wbudowanej galerii, filmików, słownika czy flow charta. Możemy jednak potem, w trakcie ponownego przechodzenia, wybrać dzień, od którego chcielibyśmy zacząć. By np. przeczytać sobie wszystkie bad endingi. (Te są jednak krótkie i ograniczają się do pokazania, w jakich okolicznościach Asumi straciła życie. Nie liczcie więc na pełnoprawne, alternatywne epilogi).
Porównując oprawę wizualną ze starszą wersją, to edycja Switchowa jest znacznie… hmm… hmm… słodsza. Nie wiem, czy bardziej retro klimat nie pasowałby lepiej do ośrodka naukowego i zimnych, logicznych umysłów zamieszkujących go badaczy. (Podobno oryginał nawiązywał do nurtu gekiga). Zamiast tego dostajemy dość cukierkowe, ale ładne buźki. Zwłaszcza Asumi wygląda jak uczennica liceum, a z jednego z panów, to i, prawie że zrobili bisha… Tak, patrzę na ciebie, Ichinose. Jest to jednak 100% kwestia preferencji i tego, kto jaką stylistykę, by sobie w przypadku tej nieco niepokojącej opowieści wyobrażał.
W kwestii mechaniki: dobrze, że zdecydowano się zmienić sposób łażenia po pomieszczeniach. (Usunięcie elementów point & click). Z tego co widzę, porównując z YouTube, w poprzedniej edycji było znacznie więcej bezsensownego kręcenia się po pokojach. Tutaj jednak mapa została zaprezentowana bardzo klarownie i nawet gdy musiałam poczekać, aby upłynął jakiś czas przed spotkaniem z kluczowym świadkiem, to było co w tle robić i nie musiałam udawać, że szukam czegoś po krzakach, by gra zanotowała mijające godziny.
Czy jednak odświeżona wersja jest warta swojej ceny? Scar of the Doll miała być dla mnie fillerem, który wypełni mi przerwę pomiędzy jednym cięższym tytułem a drugim. Nie spodziewałam się fajerwerków, ale przyznam, że zagadka wciągnęła mnie na tyle, że do ukończenia tytuły wystarczyły mi dwie posiadówy z konsolą i chrupkami. (Tak, wiem, że to niezbyt pasująca przegryzka do horroru, ale mam słabość do tych kukurydzianych krokodylków…). Nie jest to gra perfekcyjna, ma tylko jedno, dobre zakończenie, prowadzi nas po fabule za rączkę, a i decyzje postaci pozostawiają czasem sporo do życzenia. (Mnie np. cholernie bawiło, że nikt tego ośrodka nie pilnuje, chociaż takie cuda się tam odwalały). Mimo to bawiłam się nawet spoko. Chociaż prawdopodobnie równie szybko o tym tytule zapomnę. Spodziewałam się słabego horroru, bez jakichkolwiek rewelacji. Dostałam grę poprawną… chociaż dalej bez brokatu i wybuchów. Kupujcie, jeśli będzie na wyprzedaży i jeśli lubicie bardziej subtelny typ grozy. Jeśli jednak naprawdę chcielibyście się poniepokoić, tak by mieć kłopoty ze snem i oglądać potem przez ramię, to obawiam się, że znajdziecie obecnie dużo lepsze produkcje. A na pewno takie, które faktycznie pozwolą Wam bohaterów polubić i zacząć z nimi sympatyzować, bo tutaj po prostu tempo przybywania ofiar było tak szybkie, że po prostu uniemożliwiono nam przywiązanie się do postaci.