Ścieżka Hijikaty to druga, jaką przeszłam w życiu, po tym jak odkryłam, czym w ogóle są gry otome. Mam więc do tego pana ogromny sentyment i śledziłam z jego perspektywy losy Shinsengumi z zapartym tchem. Nie zmienia to jednak faktu, iż mimo że jestem miłośnikiem historii, to przez naszpikowanie faktami jego opowieść wydawała mi się zawsze mniej romantyczna. Wiecie, więcej w niej było o Kondou, wielkich planach, polityce, marzeniach i ideałach bushidou… a mniej Chizuru, która co prawda kochała Hijikatę od dawna, ale wspierała jedynie cicho z cienia. Stąd to kolejny raz, gdy cieszyłam się, że tak sympatyczna parka dostanie dla siebie więcej stricte romansowego contentu. Tym bardziej, że nie przechodziłam innych fandisków, bo powychodziły na nieposiadane przeze mnie konsolę, więc w sumie był to pierwszy raz, gdy mogłam poobserwować demonicznego vice-dowódcę z delikatniejszej strony. Nim jednak podsumuję całą zawartość poświęconą Hijikacie – zapraszam Was najpierw do streszczenia!
ROZDZIAŁ I: Fragment ciekawy przede wszystkim pod tym względem, że pokazuje nam nowe wydarzenia z udziałem postaci pobocznych. Akcja ma miejsce niedługo po Incydencie Ikedaya. Chizuru najpierw wspiera wojowników swoją wiedzą medyczną, a potem na prośbę Hijikaty serwuje jeszcze kapitanom herbatę podczas spotkania. Okazuje się, że jacyś przedstawiciele klanu Aizu chcą towarzyszyć Shinsengumi w trakcie patroli, aby wyłapać ukrywających się w mieście roninów (i zgarnąć trochę splendoru dla siebie). Nagakura i Harada od razu mówią, że nie będą nikogo niańczyć, a kiedy Kondou chce wybrać do tego zadania Saitou, to na ochotnika zgłasza się Takeda. Niestety dla Shinsengumi oprowadzanie Aizu kończy się ogromną wtopą. Takeda rani podczas patrolu mężczyznę, którego wziął za ronina, a który okazał się samurajem z Tosy (po prostu odmawiał przedstawienia się i doszło do pomyłki). W rezultacie tamten popełnia samobójstwo, a Hijikata, Kondou i Takeda muszą iść na spotkanie z Tosą i Aizu, aby się szybko wytłumaczyć. Kara faktycznie zostaje wymierzona i dodatkowo seppuku popełnia jeszcze przedstawiciel Aizu. Można więc powiedzieć, że Takeda miał farta, bo to wszystko mogło się skończyć dla niego dużo gorzej. Na zakończenie rozdziału Hijikata i Chizuru nie mogą zasnąć, więc spotykają się na pogawędkę w ogrodzie. Mężczyzna chwali MC za jej pomoc w trakcie ataku na Ikedaya i to, jakie ma odważne serce. Cieszy się też, że szczerze wspiera Shinsengumi, chociaż był pewien, że przestraszy się samurajów i zechce uciec, gdy zobaczy, jak krwawą robotę wykonują. Btw. fajnie było zobaczyć Sannana podczas narad dowódców w normalnym, racjonalnym i sympatycznym wydaniu…
ROZDZIAŁ II: wciąż jesteśmy na samym początku historii, zaraz po Incydencie Ikedaya. Chizuru opiekuje się rannymi wojownikami, ale kapitanowie zachowują się jak dzieci i jej tego nie ułatwiają np. Baka-trio chodzi pić, a Okita albo trenuje codziennie, albo bawi się z okolicznymi dziećmi. Później, ponieważ skończyły się lekarstwa, Chizuru musi dostać pozwolenie Hijikaty, aby udać się na miasto po zakupy, a ten nieoczekiwanie proponuje, że może jej towarzyszyć. Dziewczynie dalej nie wolno wędrować po Kioto swobodnie, lecz Hijikata przyznaje, że ufa Chizuru na tyle, iż wie, że nie próbowałaby uciec. Poza tym uważa się za kogoś, kto trafnie ocenia ludzkie charaktery. W trakcie sprzątania pokoju już po powrocie do bazy, dziewczyna wchodzi na stołek, aby sprawdzić, co hałasuje pod sufitem. Okazuje się, że dostała się tam mysz i Chizuru o mało nie spada, zaskoczona swoim nagłym odkryciem. Na szczęście zostaje złapana w porę przez Hijikatę, a wtedy wpada w panikę z zupełnie innego powodu. Jej rękaw dalej jest zaplątany, więc nie może się uwolnić z pułapki, a jeszcze nigdy nie była tak blisko mężczyzny, który trzyma ją za biodra, by nie wyrżnęła o ziemię. Wreszcie jednak Chizuru schodzi i ma dziwne wrażenie, że vice-dowódca też zachowuje się jakoś inaczej niż zwykle… Jest jakby milszy, a potem szybko idzie do swojego pokoju. Z zabawnych rzeczy, to wychodzi na to, że przed niektórymi kapitanami trzeba nawet chować środki medyczne na bazie alkoholu, bo pewnie by je wyżłopali…
ROZDZIAŁ III: kolejna urocza scenka, bo rzadko mamy okazje oglądać zawstydzonego Hijikatę. Jesteśmy już po Incydencie Kinmon, Itou i jego brat dołączyli do frakcji, Sannan zamienił się w rasetsu, a vice-kapitan tonie w robocie… Nie pozwala sobie jednak pomóc, bo nie ma zaufania do nowych, stąd Shimada radzi Chizuru, by po prostu schodzić mu z drogi, gdy jest w takim marudnym stanie. Dziewczyna jednak nie słucha i postanawia zanieść zapracowanemu Hijikacie herbatę do jego pokoju. Dziwi się jednak kiedy mężczyzna jej nie odpowiada, jest tak zajęty dokumentami, że nawet na nią nie spogląda, aż wreszcie zaczyna wydawać jej polecenia, by pomogła mu założyć haori, bo idzie na oficjalne spotkanie. O ile z rękawami MC sobie jakoś radzi, o tyle nie jest w stanie sięgnąć do sznurków, bo ma za krótkie ręce, a wtedy zirytowany Hijikata chwyta ją za nadgarstek i wreszcie orientuje się z kim ma do czynienia. Wziął ją za Yamazakiego albo za Shimadę. Tym bardziej był zdziwiony, gdy spostrzegł za swoimi plecami kobietę, choć nie od razu uwolnił się z jej objęcia. XD Potem jednak przypomina sobie o spotkaniu, musi wreszcie wyjść, a Chizuru cieszy się, że pochwalił ją za to, jak dobrze sprawdza się w swojej nowej roli.
ROZDZIAŁ IV: czyli ten, w którym Chizuru urabia się dla Shinsengumi po łokcie. Najpierw dziewczyna zszywa jakiegoś rannego gościa, niczym prawdziwy profesjonalista, bo Yamazakiego nie ma w pobliżu, a potem oferuje, że wyczyści z krwi i zaceruje wszystkie zniszczone haori każdego z samurajów. Dzień jest upalny, więc gdy MC siedzi sobie na engawie dołącza do niej Hijikata, szukając przerwy od dokumentów. Parka gawędzi jakiś czas, a vice-dowódca obserwuje Chizuru przy pracy, aż potem siada trochę dalej, aby jej nie przeszkadzać i… zasypia. Zaskoczona MC nie może się nadziwić jak spokojnie i urodziwie wygląda wtedy jego twarz, ale gdy Hijikata wyrywa się wreszcie z drzemki, to okłamuje go i mówi, że była zbyt zajęta szyciem, by w ogóle dostrzec, że przysnął. Chce mu tym samym oszczędzić zawstydzenia. Potem mężczyzna opowiada jej jeszcze historię koloru i symbolu stojącym za projektem ikonicznych strojów Shinsengumi i bardzo lakonicznie wspomina o dowódcy, pod którym służyli przed Kondou, bo nie jest jeszcze gotowy na takie zwierzenia. Mimo to dziewczyna zauważa, że coraz bardziej się przed nią otwiera.
ROZDZIAŁ V: mnisi chcą wyrzucić Shinsengumi z Nishi Honganji. Spodziewałam się czegoś ciekawszego, ale w sumie był to dość wtórny i zapychający rozdział. Hijikata ma wiele zmartwień, Chizuru mówi, że przyniesie mu jedzenie, ale najpierw zaczynają gadać… I tak dowiadujemy się, że Shinsengumi nie opuszczą świątyni, póki mnisi im za to nie zapłacą. Potem zaś vice-kapitan wpada w jakiś słowotok i wypowiada monologi na temat tego, jak to uczyni Kondou właścicielem ziemskim i wybuduje im nową siedzibę – najlepiej zamek itd. Zachwycona i zainspirowana MC pyta, jak może go wesprzeć w tym zadaniu. Hijikata nazywa ją dziwną kobietą, ale potem przyznaje, że robi dla niego już wystarczająco wiele i zawsze może na niej polegać. Chizuru nie jest tym usatysfakcjonowana, więc próbuje drążyć temat „za co niby vice-kapitan jest jej tak bardzo wdzięczny?”, ale zostaje odesłana do kuchni bez odpowiedzi, bo miała robić obiecane jedzenie.
ROZDZIAŁ VI: akcja ma miejsce niedługo po tym, jak Kondou poddał się dobrowolnie, by dać sojusznikom czas na ucieczkę. Hijikata (ranny po pojedynku z Kazamą) i Chizuru przedzierają się do Shirakawy, aby połączyć siły z Aizu i poprosić ich o wstawiennictwo, żeby uwolniono Kondou. Choć Hijikata jest w kiepskim stanie, to i tak wykłóca się z Chizuru i nie chce robić przerw, aż w końcu się poddaje, bo „nie wygrasz z kobietą z Edo”. Potem parka wspólnie je kulki ryżowe, które Chizuru kupiła dla nich od rolników za pieniądze ofiarowane jej przez Kondou. Mężczyzna wpada przez to wszystko w nostalgiczny nastrój i zaczyna opowiadać o przeszłości. O tym, jak ćwiczył w różnych dojo, jak tylko Kondou go zainspirował, jak cieszył się, gdy przyjaciel został daimyou… Aby nie odkładać w czasie ich dalszej wędrówki, kobieta dosłownie próbuje pożreć jedzenie „na raz”, ale wtedy paćka się cała ryżem. Rozbawiony Hijikata zdejmuje z niej ziarenka, a potem… wkłada je jej z powrotem do ust, bo nie wolno marnować jedzenia. MC jest tym bardzo zawstydzona, więc aby trochę ją uspokoić, Hijikata mówi, że nie zrobiłby tak innej kobiecie. Gdy dziewczyna próbuje drążyć temat, aby odkryć, co ma na myśli, ten każe jej samej odgadnąć, bo znają się już za dobrze. Dzięki Chizuru czuje się też na nowo zmotywowany, gładzi jej włosy i oznajmia, że znów ma siły, aby walczyć za przyjaciela i to jeszcze nie koniec tego, co może dalej zrobić. Zadowolona Chizuru zastanawia się, czy to możliwe, że przy swojej przenikliwości Hijikata jest świadomy jej uczuć?
ROZDZIAŁ VII: przenosi nas aż do Ezo. Hijikata przygotowuje się do ostatniej bitwy na wiosnę, a garstka jego sojuszników próbuje nie tracić wiary. Sporą część tej motywacji zawdzięczają Chizuru, bo Hijikata bardzo zmienił się po jej powrocie. Innymi słowy: złagodniał. Co bardzo ładnie oddał seiyuu, bo miejscami aż miałam trudności rozpoznawać, że to ten sam głos. W każdym razie Chizuru chce przynieść mężczyznom herbatę na spotkanie, okazuje się, że Hijikata wyszedł już do swojego pokoju, ale nim dziewczyna może za nim popędzić, musi zmierzyć się z drobnymi żarcikami Iby. (Czyżby lekka zazdrość?). Ma jednak po swojej stronie Shimadę czy Soumę, którzy przypominają, że MC dość już wycierpiała i powinno się jej oszczędzić nawet przyjacielskich złośliwości. Zaraz potem Chizuru idzie do Hijikaty, ale ten jest dziwnie zamyślony i nawet nie dotyka herbaty. Mówi o tym, że znowu dużo wspominał, opowiada o swojej siostrze, którą MC mu przypomina (za swoje bezgraniczne oddanie i wiarę w niego) oraz o tym, że gdy skupiał się na Shinsengumi, nawet nie miał czasu na kobiety. Zmartwiona Chizuru próbuje wybadać, co ten nostalgiczny nastrój oznacza. Czy Hijikata planuje swoją bohaterską śmierć i dołączenie do Kondou w zaświatach? A chociaż na niego naciska, mężczyzna uchyla się od odpowiedzi i zamiast tego bierze ją w ramiona. Dopiero pod wpływem łez Chizuru wyznaje, że chce z nią zostać na zawsze, bo nie zniósłby myśli, że sprawi jej znowu ból. (Jak wtedy, gdy porzucił ją w Sendai). Że należy tylko do niej i ona jedna może go krytykować i pouczać, ile tylko się jej podoba. Cóż, nasz demoniczny vice-dowódca zamienił się w potulnego szczeniaczka… Na koniec Hijikata prosi jeszcze, by MC spędziła z nim noc, a ta się zgadza, bo i tak jest już zakochana po uszy.
ROZDZIAŁ VIII: czyli epilog, który został podzielony na dwie części. W pierwszej akcja dzieje się zaraz po pojedynku Hijikaty z Kazamą. Mężczyzna planuje poddać się armii zwycięzców jako ostatni kapitan Shinsengumi, ale to nie Chizuru, lecz Souma, który spotyka ich po drodze, namawia zakrwawionego Hijikate do zmiany zdania i proponuje, że może go w tym przykrym obowiązku zastąpić. Czemu? Ano dlatego że nie wyobraża sobie utraty kolejnego idola, za którym podążał, tak jak stracił Kondou. Na dodatek chłopak słusznie zakładał, że pewnie zostanie przez zwolenników cesarza łagodniej potraktowany. Ostatecznie więc Hijikata chwali go za to, jak bardzo wydoroślał, zgadza się żyć w ukryciu i… traci przytomność. Aby nie kłócić się z dzieciakami dłużej. Potem przeskakujemy sobie trzy lata i kilka miesięcy w przód. Chizuru i Hijikata żyją w górach, w pobliżu Hakodate. (Daleko to się nie schowali XD). Tak czy inaczej, podczas zakupów na mieście, jakaś kobieta-oni wręcza MC list od księżniczki Sen. Dziewczyna biegnie więc pokazać go Hijikacie, a ten jest sfochowany, że zostawiła go samego na tak długo i że zmusiła go „martwić się o swoją żonę”. Cóż… To dlatego wypatrywał jej na drodzę i czuł niepokój. Witaj w świecie kobiet, Toshi! Chizuru miała tak z twojego powodu przez cały czas w „Hakuoki: Kyoto Winds & Edo Blossoms”. W każdym razie z wiadomości dowiadują się, że byli zdrajcy zostali ułaskawieni, część z nich trafiła do więzienia, ale przynajmniej Saitou, Shimada, Harada i Nagakura przeżyli. A te informacje naturalnie sprawiają, że Hijikata zaczyna się martwić. Czy to w końcu fair, że tyle osób odeszło, a on sam – jako sprawca wielu z przeszłych wydarzeń i śmierci wojowników – egzystuje sobie teraz w najlepsze? Potem jednak, biorąc Chizuru w objęcia, bardziej przejmuje się tym, czy MC nie żałuje, że została u jego boku. Jakby bowiem nie było, w każdej chwili mógł zamienić się w proch. Ta jednak jest mu całkowicie oddana i nie wyobraża sobie innego, lepszego życia, zaś ogólną, moralną ocenę ich postępowania pozostawiono nam – drodzy czytelnicy.
PODSUMOWANIE: Naprawdę sporo z tych scenek powinno trafić do gry głównej. Zwłaszcza ta, która działa się w Ezo, bo zawsze miałam wrażenie, że rozłąka MC z Hijikatą, a potem ponowne spotkanie były strasznie pospiesznie pokazane i zabrakło między protagonistami jakiejś iskry. Tego czegoś, co by pokazało, że parka faktycznie została kochankami. Z kolei wszystkie sytuacje mające miejsce jeszcze w Kioto były przekomiczne i zrzędzący vice-dowódca, wiecznie zmartwiony i warkliwy, to jego zdecydowanie najlepsze wydarzenie. Czy czegoś mi zabrakło? Nie, mam wrażenie, że w przypadku Hijikaty te dodatkowe rozdziały zostały bardzo sprawnie dobrane. Nie miałam poczucia, że nie wnoszą niczego nowego, a w końcówce to nawet starano się go jakoś usprawiedliwić. Przypomnijmy, że zakończenie ścieżki Hijikaty w grze podstawowej było dość niejasne. W sumie nie wiedzieliśmy, czy facet przeżył, czy to jakaś wizja, czy jest przed protagonistami jeszcze jakaś przyszłość… Tymczasem, w tej alternatywnej rzeczywistości, w której „ostatni i prawdziwy bushi” (ej, a co z Saitou?!) nie zginął od kulki, było potrzebne naprawdę solidne usprawiedliwienie, dlaczego wybrał życie w ukryciu, anonimowe oraz sprzeczne z ideą honorowej śmierci. Bo Souma go poprosił? Hmm… Kupujecie to? No, ale doceniam, że scenarzyści się chociaż starali. Osobiście jednak miałam nadzieję, że Hijikata ze swoim nowym, demonicznym imieniem oraz MC udadzą się zamieszkać w Yase i list od księżniczki był formą zaproszenia. Niestety, chodziło tylko o mały update sytuacji. Niemniej nie byłam rozczarowana, tak jak w przypadku Kazamy. Hijikata wypadł w fandisku fajnie, Chizuru pokazała się z jeszcze bardziej zdeterminowanej strony, a i wreszcie dostaliśmy jakieś sprostowania do zakończenia. No to na co tu narzekać? Chyba tylko na brak edycji angielskiej…