Historia Kagemaru to prawdopodobnie jedna z najmniej logicznych w całej aplikacji. A może po prostu mocno męczyło mnie, że plot oparto tutaj na absolutnej naiwności MC, która zachowuje się nieco, jak dziecko we mgle? Przypomnijmy, że pajęczy ayakashi pojawiał się do tej pory głównie w roli antagonisty. Byłam więc ciekawa, na jakiej zasadzie twórcy zamierzają zbudować jego relacje z bohaterką – młodziutką onmyoji – Futabą, która dopiero co odkryła swoje moce i miała rozpocząć współpracę z rządem. Ano, okazało się, że wcale nie zamierzają włożyć w to za specjalnego wysiłku i chociaż historia miała spory potencjał, to został on dość spektakularnie zmarnowany…
Tak jak Aki, Nachi, Yakumo i Tatsuomi, Kagemaru należy do frakcji „Night”. Aby zatem zobaczyć jego historie, zaleca się najpierw ukończenie pozostałych ksiąg, bo „Noc” stanowi luźną kontynuację „Świtu” – z tym założeniem, że dziewczyna nie wdała się wcześniej w romans z żadnym z ayakashi. W prologu do tej opowieści dowiadujemy się przy okazji o dość niecnych działaniach armii. Okazuje się, że generał Oyama, ojciec Tatsuomiego, prowadzi badania nad rasetsu… a przepraszam! Nad youjinami. Czyli „super żołnierzami”, którym wszczepiono komórki ayakashi, aby uczynić ich niezniszczalnymi. I chociaż Futaba miała zostać oficjalnym, rządowym onmyoji, to po swoim odkryciu, nie może tak po prostu zignorować amoralnej działalności sojuszników. To dlatego wkrada się z przyjaciółmi do budynku, gdzie prowadzone są badania, aby uwolnić dwunastoletniego Oboro, oraz jego rodzinę, nim ci również padną ofiarami eksperymentów.
Tyle że Futabie nic z tego nie wychodzi. Wpadają wprost na super żołnierza, który ponownie zabiera ze sobą Oboro i dziewczyna, uciekając, obiecuje, że znajdzie jakiś sposób, żeby go ocalić. Wcześniej dostaje od chłopca tajemniczy amulet, który rzekomo podarował mu Kagemaru. Na tym etapie MC nie wie jednak o pajęczym ayakashi zbyt wiele. Poza faktem, że miał on pakt z Akiyasu, który – przypomnijmy – o mało nie zniszczył miasta, próbując wskrzesić swojego ojca, oraz że dowodził on Senkitai – terrorystycznej organizacji ayakashi, planującej obalić rząd. Ach i jeszcze, że za dnia, z jakiegoś tajemniczego powodu, Kagemaru dorabiał sobie w dzielnicy rozrywki, jako gejsza Yuzuru. Miał więc swoje kobiece alter ego.
Kiedy przygnębiona Futaba wraca do domu, amulet zmienia się na jej oczach w pająka i dokądś próbuje naszą protagonistkę zaprowadzić. Jest więc to pierwszy krok na jej długiej liście irracjonalnych zachowań, ale bynajmniej nie ostatni. MC decyduje się bowiem pójść za magicznym wysłannikiem, a swoim przyjaciołom zostawia tylko liścik, by się o nią nie martwili, bo zamierza negocjować z Senkitai. W końcu wygląda na to, że mają wspólny cel… Ta… Jasne… Dla bezpieczeństwa zostawia też za sobą jakąś dziwaczną laleczkę. Jeśli coś będzie jej groziło, to laleczka da Nachiemu znać. Poważnie? I co on wtedy zrobi? Przecież ta baza była ukryta na jakimś zadupiu, a poza tym, to nie tak, że ten kot potrafił się teleportować, czy coś… Gdyby ktoś np. zabił Futabę, to mógłby co najmniej przyjść po jej zwłoki.
W każdym razie dziewczyna dociera do siedziby w lesie, a tam dowiaduje się, że sprawy u terrorystów też nie układają się za różowo. Chociaż oficjalnie liderem grupy jest Kagemaru, to przejął on tę pozycję z rąk kitsune Keijiro. Stary ayakashi dalej jest więc obecny w siedzibie i wciąż steruje operacjami, bynajmniej nie potwierdzając swojego przejścia na emeryturę. A chociaż rzekomo wychował on Kagemaru jak syna, to szybko zauważamy, że nie ma pomiędzy nimi miłości. Tak naprawdę lisa interesuje tylko jedna rzecz: Kamień Destrukcji, o który różne klany ayakashi przez wieki toczyły wojny. Aby go uaktywnić, potrzebna jest krew specjalnego onmyoji, a Akiyasu okazał się dla Senkitai bezużyteczny w tej materii. To dlatego Keijiro (który przy okazji nie przestaje się do Futaby wdzięczyć i ją obłapiać) proponuje MC pakt krwi. W skrócie: dziewczyna pomoże mu z kamieniem, a potem wspólnie przeprowadzą najazd na placówkę badawczą. Bez tego nie uda się im bowiem rozproszyć zaklęcia, które czyniło youjinów nieśmiertelnymi.
Futaba się z jakiegoś tajemniczego powodu zgadza poić kamień swoją krwią, chociaż tak naprawdę nic o tym artefakcie nie wie. Ale, jak wspominałam, ona jest tutaj cholernie naiwna. Co więcej, pozwala, by do magicznej umowy dopisać takie warunki, jak ten, że nie wolno się jej z nikim kontaktować i że nie opuści siedziby Senkitai. Poważnie, ona w tym momencie ryzykowała bezpieczeństwo swojego ojca i przyjaciół-ayakashi, bo gdyby wojsko tylko się dowiedziało, że dziewczyna współpracuje z terrorystami, różnie się to mogło dla nich skończyć…
Niemniej dziewczyna zostaje w siedzibie i przekonuje się, że Senkitai na ogół podzielają wizję Kagemaru, że światem powinni rządzić silni oraz że mają swoje prywatne powody, by szukać zemsty na ludziach. Wyjątek stanowi lodowy duch – Hitsui. Kobieta jest bowiem po prostu absolutnie lojalna Keijiro i zrobi dla swojego dowódcy wszystko. Zresztą to ona opowiada Futabie o początkach ich organizacji. O tym, że było kiedyś czterech liderów, że ojciec Kagemaru był jednym z nich i że umarł w trakcie buntu Satsumy z rąk ludzi. Futaba dochodzi zatem do wniosku, że pajęczym ayakashi prawdopodobnie również kieruje żal.
Kiedy jednak udaje się z nim swoje przypuszczenia potwierdzić, Kagemaru jest taką perspektywą szczerze rozbawiony. Mówi, że przecież jego staruszkowie to przeszłość, a skoro skonali, to najwidoczniej nie byli dość silni, aby utrzymać się przy życiu. MC uparcie pozostaje jednak przy swoim i przywołuje nieopatrzenie imię Shizukiego, który był dawnym przyjacielem Kagemaru, ale opuścił organizacje na własne życzenie, znudzony ich ideologią, a to wywołuje w ayakashim prawdziwy szał. Przewraca Futabę i próbuje ją pocałować, aby pokazać jej, jaka jest bezsilna w obliczu kogoś potężniejszego od niej, ale wtedy MC gryzie go w usta.
Dalszą zabawę na werandzie przerywa im pojawienie się Oboro. Tak, okazuje się, że chłopaczek od początku należał do Senkitai, a wszystko, co spotkało Futabę do tej pory, zostało zaplanowane przez Kagemaru, który chciał złapać MC „w swoją pajęczą sieć”. Wiedział, że dobroduszna onmyoji nie oprze się pokusie uratowania takiej bezbronnej duszyczki jak Oboro i że dzięki temu tym łatwiej będzie zmusić ją do współpracy. Upokorzona i zmanipulowana MC zamyka się na jakiś czas w swoim pokoju, ale kiedy Oboro proponuje, aby przeszła się z nim do miasta po dango, to dziewczyna po chwili wahania przyznaje. To wtedy, podczas wspólnych rozmów i wcinania słodyczy, dowiaduje się, że Oboro nie żywi urazy do ludzi, chociaż także stracił przez nich rodziców. Tak naprawdę wcale nie chciał też oszukać Futaby. Po prostu wypełniał rozkazy, a jedyne, na czym mu zależy to przetrwanie. Jeśli musiałby w tym celu zamordować Futabę, to – oczywiście – zrobi to, ale osobiście, wolałby pozostać jej przyjacielem.
Po chwili do parki dołącza Kagemaru, który chyba jako lider organizacji terrorystycznej nie miał nic lepszego do roboty, niż sprawdzić jak Futaba bawi się na mieście. Btw. jestem ciekawa, jakby ten pakt krwi zadziałał, gdyby przypadkiem spotkała kogoś ze znajomych? No, ale tego niedane nam jest się dowiedzieć. Zamiast tego, pajęczy akayashi używa dłoni MC, aby samemu nakarmić się dango i oznajmia zebranym, że wybrano już dzień ataku na placówkę badawczą.
Jakiś czas później faktycznie jesteśmy świadkami najazdu ayakashi na budynek wroga. Podjarany Keijiro rzuca własne zaklęcie, które pozwala mu przejąć kontrolę nad youjinami, ale dosłownie cała reszta potem szybko bierze w łeb. Futaba doznaje olśnienia i pojmuje, że została znowu oszukana. Lis od początku chciał tylko zyskać potężną armię, którą sam mógłby sterować i miał los uwięzionych ayakashi głęboko pod swoimi wszystkimi ogonami. A skoro dziewczyna nie chce już współpracować, to zamierza ją zabić i nakarmić jej krwią swój magiczny kamień…
…tyle że wtedy powstrzymuje go Kagemaru, bo „zdrada” to jego drugie imię. Pajęczy ayakashi dochodzi do wniosku, że to idealny moment, aby pozbyć się swojego przybranego rodzica. Mówi, że jego zdaniem Keijiro zwariował, że ma obsesje na punkcie tego artefaktu, a poza tym wie również o jego innych zbrodniach. Okazuje się, że z pomocą Hitsui, Keijiro mordował towarzyszy i przedłużał tym samym własne życie. Chłopaki z Senkitai stwierdziły zatem, że czas się go pozbyć. Zwłaszcza że sprawę z youjinami załatwili sami. Po prostu uwięzili wszystkich w środku placówki i podpalili budynek. Jak się uda uwięzionym ayakashi stamtąd uciec, to spoko, jak nie – to trudno, ale przynajmniej zjarają wszystkich nieśmiertelnych.
A moje pytanie jest następujące, bo może coś pominęłam. Dlaczego – do jasnej anielki – Kagemaru w ogóle kłopotał się w takim wypadku Futabą? Skoro nie zależało mu na kamieniu, to nie potrzebował onmyoji. Skoro nie chciał przejmować kontroli nad youjinami – to mógł ich od razu spalić. Aż wreszcie, po co czekał z pozbyciem się Keijiro aż wszyscy będą na zewnątrz, otoczeni przez ogień i nadbiegających, ludzkich żołnierzy? To po prostu nie miało sensu! Mógł tego starucha zadźgać w bazie, spokojnie, we śnie. I tak miał poparcie wszystkich Senkitai. Zamiast tego zorganizowali jakiś idiotyczny pojedynek 1 na 1, podczas którego, jak przystało na cartoonowego antagonistę, lis wyznał jeszcze, że tak naprawdę to on zabił staruszka Kagemaru i poróżnił go z Shizukim.
A potem koniec też miał iście disnejowski, bo spadł w przepaść i jego ciała nie znaleziono. Przy okazji, z fabuły wyleciała też Hitsui, która dała się postrzelić za obłąkanego lisa, ale przynajmniej umarła z uśmiechem na ustach. Tym sposobem Futaba niby uwolniła się od Senkitai, ale i tak uciekła, w ramionach Kagemaru, bo zrobiło się dla nich wszystkich zbyt niebezpiecznie i musieli się ratować przed ludzkim wojskiem. Po powrocie do bazy dziewczyna pomaga jeszcze opatrzyć rany ayakashi, a potem żegna się z Kagemaru, święcie przekonana, że przynajmniej poznała go trochę lepiej. Dalej nie rozumiała jego ideologii, ale przynajmniej potwierdziła, że nigdy nie odwróciłby się od towarzyszy, bo zbyt cenił sobie lojalność.
Zwieńczeniem scenariusza jest jeszcze durniejszy atak Senkitai na generała Oyama. Nie będę tego zbytnio rozpisywać, bo naprawdę nic z tego nie wynikło, poza faktem, że ayakashi zrobili trochę zamieszania, zranili mężczyznę i uciekli. Kagemaru zaś najpierw otruł Futabę, by nie przeszkadzała, a potem zaimplikował jej pocałunkami antidotum, bo jednak nie chciał, by skonała mu w ramionach. Po tej brawurowej akcji MC nie mogła już dłużej ukrywać swojej współpracy z terrorystami i poprosiła Oyamę, by ten dał jej czas na znalezienie jakiegoś rozwiązania, które nie wymagałoby dalszego rozlewu krwi. Można więc powiedzieć, że dziewczyna nie ugrała absolutnie niczego, bo mężczyzna i tak zamierzał wznowić eksperymenty, gdy tylko środki na to pozwolą, ale na razie, dał jej wolną rękę i nie planował ją ukarać za zdradę. WTF?
Po tym wszystkim, gdy Futaba odwiedza Kagemaru w bazie w lesie, jest już oficjalnie jego „dziewczyną”. Pajęczy ayakashi jest zaintrygowany, jaką filozofią onmyoji zamierza się teraz kierować oraz w jaki sposób chce zbudować ten swój pacyfistyczny, idealny świat, ale ostrzega ją potem, podczas kolejnego spotkania na mieście, że jeśli nie będzie miała dość siły, by obronić swoje wierzenia, to osobiście wróci, aby je zniszczyć…
To ten… Nie mam pojęcia, powtarzam, nie mam pojęcia, skąd się tutaj w ogóle wziął romans pomiędzy tymi postaciami. Oni nie mieli ze sobą chyba nawet jednego, cywilizowanego dialogu, a dodajmy do tego scenkę molestowania na werandzie i już kompletnie nie potrafię zrozumieć Futaby. No, chyba że zaimponowało jej piękno fizyczne, bo przynajmniej kilkakrotnie usłyszeliśmy, jaki to Kagemaru nie jest nieziemsko przystojny. Nie zmienia to jednak faktu, że bohaterowie dalej nic o sobie nie wiedzieli i ich cieplejsze relacje wzięły się dosłownie znikąd. Ba! Powiedziałabym nawet, że Futaba przez większość ich wspólnych rozmów po prostu się pajączka bała. Czemu więc nagle się jej odmieniło?
AKTUALIZACJA (po odblokowaniu „Romance Sonnets”): dodatki wprowadzają krótkie, romantyczne scenki między bohaterami, czyli uzupełniają dokładnie to, czego brakowało mi w wątku głównym.
W epizodzie pierwszym – Our New Beginning:
Futaba odwiedza Kagemaru w bazie, chcąc mu pokazać się z nową wstążką. Ten jednak nie docenia jej starań i krytykuje taki dziecięcy wygląd. (Jeszcze nawet nie zaczęli romansować, a już sprzeczają się o pierdoły). Jakiś czas później MC ogląda stragany i jej uwagę przyciąga elegancka szpila do włosów. Niestety, ta zostaje po chwili, dosłownie, ukradziona na oczach dziewczyny przez jakiegoś mężczyznę, który wpada niefortunnie w gejszę Yuzuru i zostaje powstrzymany. W ramach podziękowania sprzedawca wręcza Yuzuru ozdobę i kobiety oddalają się na spacer. Przez cały ten czas Futaba nie może wyjść z podziwu, jak dwie strony osobowości jej ukochanego różnią się od siebie. Oraz jak bardzo imponuje jej „starsza koleżanka”. Może dlatego wymusza, by udali się razem do restauracji, a gdy już jest ciemno i opuszczają budynek, Kagemaru wpina w jej włosy ozdobę i obiecuje, że nauczy ją, jako Yuzuru, jak zdobyć serce mężczyzny, aby stała się w przyszłości kobietą godną lidera Senkitai.
Czyli co Voltage? Na koniec nawet nie daliście MC pogadać z Kagemaru, ale wcisnęliście nam Yuzuru? Gdyby to była scenka gdzieś w środku opowieści nie miałabym nic przeciwko, ale zważywszy, że to epilog, to jednak odczuwałam dodatkowy niedosyt. Szczególnie że Futaba nawet nie wyjaśniła, że zabolała ją wcześniejsza krytyka i ogólnie ten konflikt rozlazł się po kościach. Ot, masz mieć więcej seksapilu i basta. Poważnie wróże ich relacji świetlaną przyszłość. (Zwłaszcza jak chłopaki ze Świtu się o tym dowiedzą…).