Młoda uzdrowicielka zostaje oskarżona o czary po wybuchu dziwnej choroby w mieście. Czy dziewczynie uda się udowodnić swoją niewinność i znaleźć prawdziwe źródło epidemii? Na Catharine czekają nowi wrogowie, nowi sojusznicy, a także – być może – nowa miłość.
- Tytuł: The Heiress of Sorcery
- Developer: Salamandra88
- Wydawca: 7DOTS
- Pełen dźwięk: brak
- Napisy: angielski, rosyjski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: –
- Mój czas gry: 9,5 h
Bohaterowie
Główna postać:
Catherine Uzdrowicielka z małego miasteczka, która pada ofiarą oskarżeń o spowodowanie epidemii. |
Dostępne ścieżki:
Alvin | Brigitte | Darius |
Recenzja
The Heiress of Sorcery to jedna z gier, która – co tu dużo mówić – przyciągnęła moją uwagę grafiką. Zwykle oglądam indie produkcje bez entuzjazmu, ale ta wybijała się na tle konkurencji poziomem wykonania, gdy przewijałam listę Steama. Wiecie, tam przeważnie człowieka aż odrzuca, jak widzi te wszystkie „zaprojektowane w Paincie” potworki i czasami się zastanawiam, jak to właściwie przeszło proces selekcji narzucany przez platformę… A potem jeszcze widzę cenę, jaką twórcy sobie za takie dzieło życzą. Tym bardziej byłam mile zaskoczona, że ta gra zapowiada się tak obiecująco…
Zacznę od tego, że The Heiress of Sorcery otagowana jest jako gra „otome”, ale mam pewne problemy z zakwalifikowaniem jej jako takiej. Przede wszystkim dlatego, że chociaż mamy tu wątki romantyczne, a nawet specyficzne zakończenia pod postać, to jednak 90% gry składa się ze wspólnego common route, które różni się tylko króciutkimi scenkami/pojawieniem się potencjalnego love interest, a i nawet to nie jest elementem obowiązkowym, bo możemy skupić się absolutnie na ścieżce non-romance.
W The Heiress of Sorcery wcielamy się w postać młodej kobiety – Catharine (= imię można zmodyfikować), znanej w mieście jako uzdrowicielka. Nasza MC to rezolutna, samodzielna babka, która jednakże boi się przyciągania uwagi i przez to często jest zmuszona podróżować od wioski do wioski. Wszystko dlatego, że przyszło jej żyć w czasach, gdzie kobiety łatwo posądza się o paranie czarami, a to może aktywować fanatyków z inkwizycji do polowania na czarownice. To dlatego, chociaż Catharine kocha swoją pracę i zdobytych przyjaciół, to bohaterka musi pozostać w cieniu, a w razie czego znowu ruszać w drogę. Tylko jaki, prawdziwy uzdrowiciel zignorowałby potrzebujących i zdecydował się na ucieczkę, kiedy w mieście zaczyna szaleć tajemnicza zaraza? Ano, właśnie! Stąd fabuła kręcić się będzie głównie wokół próby rozwikłania przez MC przyczyn pojawienia się choroby, ale to nie wszystko. Równie ważnym wątkiem jest przeszłość babki naszej bohaterki, która była jej mentorką i opiekunką, aż pewnego razu po prostu zaginęła i nigdy nie wróciła do domu. …czy padła ofiarą inkwizycji? Czy ktoś ją napadł? A może kierowały nią jeszcze inne, mroczniejsze pobudki?
To tyle, by nie zdradzać Wam zbyt wiele. Gra nie jest bowiem przesadnie długa. Jej ukończenie zajęło mi w sumie ok. 9 godzin, a składa się z jakiś 5 głównych endingów i ich wariantów, powiązanych z postaciami. Ogólnie, poza skupieniem się na robocie, Catherine może związać swój los z jednym z trzech potencjalnych towarzyszy/partnerów. Pierwszym z nich jest Alvin, pracujący w sklepie z miodem, nieco zawadiacki i nieodpowiedzialny młodzieniec, który leczy rany po utraconej ukochanej. Drugą opcją jest starsza siostra Alvina – kochająca przygody i niezależna Brigitte, która najchętniej zostawiłaby miasto i jego ograniczonych mieszkańców w cholerę. (Tak, ta gra ma jedną opcję yuri). Trzeci kandydat to liczący sobie ok. 100 lat czarnoksiężnik Darius, który znał naszą babkę i żywi do MC dziwną słabość z powodu jej podobieństwa do starszej krewnej… *chrząknięcie*. Cóż, jeśli podejrzewacie, że to nie może być zbyt zdrowe – to słusznie, bo w tej ścieżce robi się czasem niezręcznie. Na szczęście nie na tyle, by kogoś urazić czy wystraszyć. W każdym razie ja nie uciekłam. (Chociaż sceny z pocałunkami, gdy Darius wymawiał wtedy imię inne kobiety, wywołały już u mnie uniesienie brwi).
W każdym razie długo zastanawiałam się, czy recenzować dla Was osobne routy, ale doszłam do wniosku, że pojawianie się love interest jest tak symboliczne i ma niewielki wpływ na główną fabułę, że w sumie nie bardzo by było o czym pisać. Jeśli więc koniecznie chcielibyście poznać grę, ale zależałoby Wam na tylko jednym podejściu, to – mimo wszystko – sugerowałabym zapoznać się z historią Dariusa, bo wydaje się najbardziej „kanoniczna”. Jak jednak wspominałam, nic nie stoi na przeszkodzie, aby olać całe to towarzystwo i skupić się na głównym plocie… Chociaż ten jest dość przewidywalny. Ale, niestety, wszystko w tej grze jest mocno stereotypowe. Wiadomo z miejsca, kto jest dobry, a kto zły. Inkwizycja to taki pozbawiony oryginalności straszak. W tle czają się demoniczne moce itd. Nie będę więc ukrywać, że historia średnio mnie porwała, bo przypominała mi trochę wstęp do kampanii RPG. Zupełnie jakby ktoś przerobił origin swojej postaci – uzdrowiciela – na visual novel. Co nie znaczy, że ukończenie The Heiress of Sorcery wiązało się dla mnie z jakąś nieprzyjemnością. Nope, to było po prostu jak poprawne, absolutnie szablonowe opowiadanie fantasy. Takie, jakich znajdziecie pełno w każdym zbiorze, na konkursach czy w czasopismach.
O ile jednak strona narracyjna nie sprawiała, że spadły mi kapcie, o tyle muszę pochwalić twórców za oprawę wizualną. Może nie za same projekty postaci, bo te bywają dość wyidealizowane, co średnio trafia w mój gust, np. koszula na piersiach naszej bohaterki napina się tak, jakby panie były wiecznie podekscytowane, ale już CG naprawdę robiły wrażenie i było ich mnóstwo! (Naliczyłam jakieś 65). Poważnie, byłam bardzo zaskoczona jak wiele trudnych, pełnych ilustracji komuś chciało się na potrzeby tej gry narysować. Jeśli więc cokolwiek było dla mnie motywacją, by poznać w The Heiress of Sorcery wszystkie zakończenia (poza manią natręctw), to była to najzwyczajniejsza chęć odblokowania całej galerii.
Poza tym, mechanicznie, to kolejna gra na silniku Ren’Py. Musimy się więc liczyć z wszystkimi jego wadami (np. brak możliwości oglądania konkretnych scen), jak i zaletami (przewijanie wyborów, galeria CG itd.), czyli przez większość czasu klikamy w typowe drzewko dialogowe. O muzyce nie bardzo mogę się wypowiedzieć, poza faktem, że mi nie przeszkadzała i jej nie pamiętam. Głosów aktorów tutaj nie uświadczymy, ale od czasu do czasu scenki wzbogacają jakieś efekty, np. ktoś westchnie, a coś tam stuknie w tle itd., oraz małe animacje np. spadający deszcz, co ładnie budowało klimat i współgrało ze stroną wizualną.
Ogólnie jednak był to tytuł mocno średni. Bardziej do oglądania niż czytania, właśnie z tego względu, że historia jednak nie porywa, a nasi towarzysze są bardzo jednowymiarowi, bo brakuje czasu na ich jakikolwiek development. W czym to nie tak, że uważam grę za złą. Możecie dać jej szansę, szczególnie jeśli załapiecie się na jakąś wyprzedaż, bo żal nie wynagrodzić ciężkiej pracy twórców w żaden sposób. (Zwłaszcza za ilustracje). Jeśli jednak liczyliście, że to jeden z tytułów, który na długo zostanie w Waszej pamięci, to niestety, nie tym razem. Gra miała duży potencjał, który nie został wykorzystany. Głównie przez brak pomysłu, co właściwie z tymi bohaterami zrobić? Chociaż przynajmniej zaserwowano nam MC, która ma kręgosłup i jakiś cel w życiu. Nawet jeśli sytuacja nieco ją przerasta…
A na koniec, jeszcze małe ostrzeżenie, jeśli czujecie się niepewnie z przechodzeniem gry o tematyce dotykającej pandemii – to zostawcie sobie ten tytuł na pogodniejsze czasy.