Mission: It’s Complicated is a narrative-based, visual novel where you match super-awesome superheroes to go on missions during the night and dates during the day. The more compatible the pair of superheroes are, the more likely that they will fall in love and save the world. (źródło: Steam)
- Tytuł: Mission: It’s Complicated
- Developer: Schell Games
- Wydawca: Schell Games
- Pełen dźwięk: brak
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: –
- Mój czas gry: ok. 3 h
Recenzja
Gra jest darmowa (do pobrania TUTAJ).
Od zawsze wiadomo, że prawdziwa miłość potrafi pokonać wszelkie zło… co może okazać się szczególnie przydatne, gdy Ziemi zagraża potworny Gidheron, Eater of Possibilites, który zaatakuje planetę za dokładnie 13 dni. Na szczęście nasza alternatywna wersja za innego wymiaru, która poniosła porażkę, informuje nas o tym smutnym fakcie i przedstawia plan działania. Jako profesor L (chociaż jesteśmy zaledwie doktorantem) musimy zwerbować drużynę superbohaterów, wyszkolić ich przez posyłanie na misje i sprawić… by zapałali do siebie prawdziwym uczuciem. Tylko tak ludzkość może zostać ocalona, a my – być może – odzyskamy pieniądze z grantu, które musieliśmy przeznaczyć na ubezpieczenie dla naszych potencjalnych herosów. Ot, proza życia!
„Mission: It’s Complicated” to gra łącząca w sobie dwie mechaniki: symulator randkowania z visual novel. Poprzez okno dialogowe z kilkoma wyborami będziemy doradzali naszym bohaterom podczas misji czy randek, jakie dla nich przygotowaliśmy. Z kolei na mapie miasta będą pojawiać się questy-zagrożenia, w trakcie których zawsze będziemy musieli wskazać parę śmiałków, najlepiej nadająca się do zadania. A przy okazji mieć cichą nadzieję, że zaczną czuć do siebie miętę. Takich zadań jest zawsze kilka, każdego dnia, ale wolno nam uczestniczyć jedynie w dwóch. Należy więc uważać z wyborem. Jeśli bowiem podejmiemy złe decyzje i herosi nie poradzą sobie najlepiej = dostaną ocenę „F” (z możliwych A+, A, B, C, D i F) to nici z przyrostu wpływów u danej pary.
A warto nadmienić, że każda relacja jest podzielona na jakby trzy etapy. Po wypełnieniu 1/3 paska możemy posłać parkę na kawę, by bohaterowie poznali się od prywatnej strony (np. swoje prawdziwe imiona), 2/3 paska to wspólny spacer po parku, a 3/3 to randka w pokoju… z jednym łóżkiem. Cóż, jako profesor L, nie jesteśmy zbyt subtelni w swoich działaniach. Ale to przecież wszystko dla większego dobra i ochrony Ziemi! Właśnie dlatego powinno nam zależeć, aby każde zadanie kończyło się sukcesem, a nasi bohaterowie nie odnosili ran itd., bo to wyłączy ich z udziału w następnych misjach na jakiś czas. Nie możemy też bez przerwy skupiać się tylko na jeden parze, bo nawet nadludzie muszą czasem odpocząć… a poza tym zabrania nam tego prawo pracownicze.
I muszę przyznać, że choć historia opowiedziana w „Mission: It’s Complicated” do skomplikowanych nie należy, to bawiłam się przy tej grze całkiem dobrze. Przede wszystkim dlatego, że lubię opowieści o superbohaterach. Jako młoda osoba zaczytywałam się w komiksach Marvela czy DC, a „Mission: It’s Complicated” jest wprost naszpikowane zabawnymi nawiązaniami, jak chociażby „My dark-sens just tingled”, lub innymi kultowymi parafrazami. Podobało mi się również samo założenie, czyli pomoc w szukaniu tej „prawdziwej miłości”, bo twórcy podeszli do tematu dość przewrotnie. Nie zawsze przecież chodzi o miłość stricte romantyczną, bo przyjaźń czy partnerstwo bywają równie silne i mają podobną moc, aby ocalić świat. „Mission: It’s Complicated” jest też 100% „LGBTQ-friendly”, dlatego, jeśli chcecie odblokować wszystkie zakończenia, warto trochę poeksperymentować i zobaczyć, jak bohaterowie zachowają się w odmiennym składzie, podczas przechodzenia „new games+”. (Na szczęście, możemy wtedy „pomijać” wszystkie wcześniejsze wybory i automatycznie uzyskiwać najlepszy wynik w misjach, które już raz ukończyliśmy. Stąd cały proces z ponownym przechodzeniem gry jest znacznie szybszy. No, chyba że polujemy na osiągnięcia. Przynajmniej kilka z nich wymaga od nas, byśmy nie używali tej opcji… :/).
A skoro już opisałam podstawy gameplaya, to pewnie chcielibyście dowiedzieć się nieco o drużynie? Szukających miłości bohaterów mamy w sumie 5:
W-Fi to dziewczyna, która potrafi hackować, a właściwie kontrolować i rozmawiać z każdym sprzętem od telefonów, po samochody czy windy. Nie tak dawno rozstała się ze swoją przyjaciółką i partnerką, więc nieudany związek wciąż jej trochę ciąży. Podobnie jak uzależnienie od social mediów.
Nightgaunt jest typem skrytobójcy, kontrolującego cienie, który nie radzi sobie ze współpracą drużynową. Taki wiecznie gburowaty, nieprzystępny typ, wyglądający jak Robin. Może dlatego historie też mają całkiem podobną? Nightgaunt przez lata był sidekickiem znanej bohaterki, aż uwolnił się od niej, bo hamowała jego rozwój. Ma też spore problemy z emocjami, bo swoje umiejętności nabył w tajnym laboratorium w wyniku eksperymentu, któremu był poddany za dzieciaka.
Zael jest kosmitą-przestępcą, wygnanym na Ziemię za zbytnie zainteresowanie obcymi rasami, które przecież powinny zostać podbite, jako bardziej prymitywne i podrzędne. Potrafi również latać i strzelać z oczu laserami. A jako że nie posiada płci w ludzkim rozumieniu, sam mówi o sobie jako „they/them”.
Zirconia to naukowiec, która potrafi zamieniać ciało w niezniszczalny kryształ. Ma słabość do płci pięknej, ale kosmici też ją fascynują. Fizycznie wygląda zaś jak żeńska wersja Hulka. W 90% składająca się z mięśni. Cały wolny czas spędza na treningu umysłu i ciała.
Wreszcie Riptide to nieco nerwowy, młody superbohater, którego ugryzł radioaktywny rekin (da się coś takiego przeżyć? to musiało być bardzo subtelne „skubnięcie” – jak posmakowanie), dając mu moc kontrolowania wody i niezniszczalne zęby. Chłopak rozpaczliwie potrzebuje jakiejkolwiek pracy. I zdarza mu się paplać za dużo. Ale i tak daje z siebie wszystko, nawet jeśli najczęściej stresuje się przed misją. (Co widać po zielonej, żółtej lub czerwonej buźce u dołu portretu).
Niemniej „Mission: It’s Complicated” to gra darmowa, a jako taka ma również pewne wady, wynikające z braku budżetu. Po pierwsze, nie usłyszymy tu żadnych nagrań lektorskich. Dostępne są tylko angielskie napisy. Po drugie, oprawa graficzna nie powala. I nie mam tu na myśli interfejsu, bo ten był całkiem spoko. Utrzymany w komiksowej estetyce z tymi wszystkimi chmurkami dialogowymi, efektami „boom!” i kadrami. Niestety CG, to już mocne pójście na łatwiznę. A część z nich była po prostu, co tu dużo ukrywać – brzydka. Jednak humor i gameplay zdołały mi to jakoś zrekompensować i przetestowałam w sumie 5 ścieżek z 10 (bez Ultimate endingu): Nightgaunt i Wifi, Wifi i Zael, Riptide i Nightgaunt, Zael i Nightgaunt oraz Zirconii i Zael. I chociaż na resztę trochę szkoda mi już było czasu, to może kiedyś, jak będę się nudziła, wrócę jeszcze do tej gry, by odblokować wszystkie zakończenia. Myślę, że sporo zależy od tego, czy podpasuje nam dana parka i jej problem. Ogólnie jednak, jak na tytuł, za który nie zapłacimy nawet złotówki, to nie miałam wielu powodów do narzekania. Tak prosta mechanika była w sumie relaksująca i naprawdę trzeba się postarać, aby coś skopać podczas tej gry.
(Ostrzegam jednak czytelników przed wątkiem Riptide’a i Nightgaunta. Nie chce spoilerować, więc powiem tylko, że ktoś tu ewidentnie przedobrzył. Po pierwsze nasz zabójca nie zachowuje się tutaj kompletnie jak on. Jest więc zupełnie OFC w porównaniu z innymi ścieżkami – ale to w sumie mniejszy problem. Większym było wplecenie motywów takich jak depresja czy zaburzenie afektywno dwubiegunowe do konwencji komediowej… by potraktować je w sumie strasznie powierzchownie. Ja rozumiem, że może nagle miało zrobić się „mroczniej” czy „poważniej”, ale scenarzyście niestety nie wyszło. A jak już w końcówce Riptide ujawnia jeszcze jeden skrywany sekret, to już w ogóle wydawało się, że próbowano tu upchnąć do jednego worka wszystko, co tylko się dało…. Szkoda).
Dlatego „Mission: It’s Complicated” polecam tylko jako interesujący filler. Zabawna narracja często sprawi, że parsknięcie, nawet jeśli niektóre z poruszonych tematów wypadły dość niezręcznie lub były mocno stereotypowe – ale zalecam po prostu potraktować je z przymrużeniem oka. A jeśli jesteście fanami konwencji, to z pewnością docenicie możliwość wcielenia się w takiego niecharyzmatycznego, ubogiego i podrzędnego profesora Xaviera, który dzięki średnio celnym radom i intuicji, pomoże swoim wychowankom=pracownikom znaleźć prawdziwe szczęście. No i przy okazji ocali świat. W końcu o to przede wszystkim chodzi w tym trykotowym biznesie, prawda?