„Love is both poison and cure, both knife and remedy.” Set in 18th Century France, this is a gothic romance tale about loss, revenge and the different faces of love. (Opis wydawcy)
- Tytuł: Cupid
- Developer: Afterthought Studios & Fervent Studio
- Wydawca: Afterthought Studios & Fervent Studio
- Pełen dźwięk: brak
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: –
- Mój czas gry: 6 h
Recenzja
Gra jest darmowa i do pobrania TUTAJ.
Uwaga: gra porusza tematy takie jak samobójstwo, samookaleczenie, gwałt, kazirodztwo i przemoc rodzinna, dlatego może mieć szkodliwy wpływ na odbiorców!
„Cupid” (od rzymskiego boga Kupidyna) to kolejna gra, którą możemy znaleźć na Steamie zupełnie za darmo, a która zapewnia nam ponad 6 godzin rozgrywki. Jest to jednak opowieść wyraźnie skierowana do starszego odbiorcy, bo poruszone w niej wątki i ukazane treści do przyjemnych nie należą. Akcja historii przenosi nas do XVIII-wiecznej Francji i początkowo człowiek spodziewa się, że będzie to coś w stylu powieści spod pióra Alexandre’a Dumasa czy Victora Hugo. Wiecie: sporo problematyki społecznej, mroczne oblicze Paryża, nierówność stanowa i tym podobne tematy. Z jednej strony nic nowego, a z drugiej sprawdzony przepis na sukces. Czemu by więc nie skorzystać?
I, rzeczywiście, początkowo czułam się, jakby znowu siadała do „Nędzników” czy „Dzwonnika z Notre-Dame”. Co było nawet miłym doświadczeniem. Tyle że scenariusz gry popłynął szybko w kierunku motywów okultystycznych. Stąd, zanim się obejrzałam, okazało się, że mam do czynienia z horrorem, a problemy społeczeństwa zostały wyparte przez odniesienia mitologiczne czy historie o wampirach, czarownicach i diabłach… A zatem kompletnie nie to, czego spodziewałam się po opisie.
Już sam początek historii budzi miłe, literackie wspomnienia, bo przenosi nas do kościoła. Tam, przerażona i ranna bezimienna MC (którą potem inni bohaterowie zaczną nazywać Rose), trafia pod opiekę księdza. Nie wiemy, co jej się przydarzyło. Możemy tylko podejrzewać, jak bardzo została skrzywdzona. Zwłaszcza że poczciwy ojciec zauważa, iż ostatnio francuscy młodzieńcy zachowują się jak zwierzęta.
Szybko też przekonujemy się, że mechanika gry „Cupid” – chociaż oparta na typowym drzewku dialogowym – wprowadza dość nieoczekiwany element. Rose wszystkie rozmowy, w których gracze podejmują kluczowe dla rozwoju fabuły wybory, będzie bowiem toczyć w swojej głowie… z nieżyjącą matką. I tak, to nam przypada w udziale odpowiadanie za rodzicielkę. Możemy więc z miejsca wcielić się w zimną i wyrachowaną babę albo okazywać córce trochę troski. W końcu życie nieźle dało jej już w kość. Nie łudźmy się jednak, że gra umożliwi nam kompletne zmienienie charakteru kobiety i stanie się nagle wzorem rodzicielstwa. Co, to nie! Rose miała dobre powody, aby bać się matuli i pozostać jej wręcz niewolniczo posłuszną. (A tajemnica ich dziwacznej więzi, nawet po śmierci, zostanie przed nami odkryta w odblokowanych zakończeniach).
Tymczasem na scenie dość szybko pojawiają się inne osoby, które będą miały w tym dramacie bardzo istotne znaczenie. Los krzyżuje bowiem ścieżki Rose z markizem Guilleme Michel de Gul, który ma reputacje człowieka gotowego zaliczyć wszystko, co nie zdoła przed nim uciec. Czy to chłopców, czy dziewczynki. Jest też obrzydliwie bogaty, ale wyjątkowo szczodry, zwłaszcza dla pospólstwa i nigdy nie odmawia potrzebującym jedzenia. Z czasem staje się też patronem utalentowanej, młodocianej pianistki Catheriny Perride – która zostaje najlepsza przyjaciółką Rose (pomimo jej niskiego urodzenia), a której własna rodzina popada w kłopoty finansowe. Plotki zaś głoszą, że młody markiz ma również romans ze starszą z sióstr Perride’a, pomimo faktu, iż ta od niedawna została mężatką. Stąd skandal wisi w powietrzu, wrogość pomiędzy siostrami rośnie, a markiz wydaje się kompletnie nieporuszony faktem, że przyczynia się do szargania reputacji rodziny Perride.
I chociaż może brzmieć to, jak wstęp do taniego romansu, to zapewniam, że tak nie jest, bo fabuła szybko sprawia, że toczymy w imieniu Rosy interesujące śledztwo. Dziewczyna będzie musiała odkryć prawdę o intencjach markiza i nie mówimy tylko o zdemaskowaniu go jako kłamcy, flirciarza i ekscentryka. Nope! Wszystko wskazuje na to, że facet zamieszany jest jakoś w pogarszającą się kondycję psychiczną obu sióstr. A przecież szczerze zapewnia o swoim gorącym uczuciu do… Właśnie, której? Cathariny? A może Emilii? No i w jaki sposób jeden człowiek, mógłby mieć tak zgubny wpływ na otoczenie? Na szczęście Rosa ma po swojej stronie nas – podejrzliwą, żądną zemsty i pełną pogardy dla wszystkich matkę – czyli najlepszego sojusznika w tak trudnych warunkach. Co przyda się dziewczynie, bo z markiza niełatwy przeciwnik i nawet Rose nie jest zupełnie bezpieczna w starciu z jego nadludzką charyzmą…
A muszę przyznać, z pewnym zawstydzeniem, że początkowo nie spodziewałam się po „Cupid” wiele. Oprawa wizualna była OK jest na indie grę. W sensie nie spadły mi skarpety, ale też nie sprawiła, że omijałam ten tytuł łukiem. (= Ujdzie… niektóre CG kompletnie nie wyszły, ale trudno). Fabułę oceniłabym jednak jako jedną z ciekawszych, jakie dane było mi zobaczyć w ostatnim czasie. Scenarzysta naprawdę postarał się, aby pokazać świat bez cenzury i pozwolić wypłynąć na światło dzienne, kilku naprawdę obrzydliwym ludzkim cechom. Chociaż nie zrozumcie mnie źle. To nie tak, że bohaterowie „Cupid” to sami degeneraci i potwory. Wręcz przeciwnie: jest w nich aż za dużo z prawdziwych ludzi, z wszystkimi słabostkami, wadami i pragnieniami. Trudno więc oceniać ich jednoznacznie negatywnie czy pozytywnie. Ostatecznie, każdy ma swoje za uszami, a jednocześnie trochę racji…
To, co jednak podobało mi się najbardziej, to właśnie system kontrolowania życia Rosy. W zależności od tego, jak będziemy ją traktować – metoda na kij lub marchewkę – dziewczyna może stawać się coraz bardziej samodzielna, odważna, buntować się albo… cóż, wrócić do jeszcze gorszego, żałośniejszego stanu, niż jak ją zastaliśmy na samym początku fabuły. Choć ze swojej strony i tak polecam zobaczyć wszystkie 5 zakończeń (jedno ukryte), bo żadne z nich nie jest typowo „czarno-białe”. W sensie nie spodziewajmy się happy endingu z jednorożcami i tęczami, a te „nieszczęśliwe” też były dość… intrygujące. Trudno jednak powiedzieć, jak na dłuższą metę skończyłoby się to wszystko dla bohaterki. Zgadując, w jak wielkie bagno wlazła – to nie najlepiej.
Gra porusza też wiele kontrowersyjnych/trudnych tematów jak: gwałt, okaleczenia, tortury, morderstwa, pedofilia, kazirodztwo, przemoc domowa, samobójstwa, prostytucja, uzależnienia itd. Powiedziałabym, że pełen komplet. Nie zawsze w sposób dosłowny, ale wystarczająco czytelnie, by niektórzy gracze mogli czuć się niekomfortowo. Zwłaszcza że sceny zbliżeń miłosnych też zostały szczegółowo opisane, stąd cezurę możemy co prawda włączyć, ale będzie to dotyczyło tylko obrazków (= zobaczymy złagodzone wersje, po ustawieniu w opcjach odpowiedniego filtru). A to wszystko przeplata się z filozoficznymi pytaniami o moralność, sprawiedliwość oraz uzależnienia od toksycznych relacji.
Na szczęście jednak twórcy gry „Cupid” nie zmuszają nas do wybrania strony. Rzucają tylko problemami, a w jaki sposób się do nich odniesiemy, to już czysto decyzja graczy. Co wyszło bardzo ciekawie zwłaszcza w przypadku próby zdefiniowania miłości. Czy bezwarunkowe i najmniej egoistyczne jest tylko uczucie rodzica do dziecka? Przyjaciół? A może najczystszym przejawem miłości, jest po prostu ta — jednostronna — przy której wiemy, że nie otrzymamy nic w zamian? I jaką ścieżkę, jako troskliwi rodzice, wybierzemy dla naszej biednej Rose?
Stąd, jeśli jeszcze nie graliście w „Cupid” i nie odstraszają Was wspomniane wcześniej treści, to spróbujcie. Myślę, że warto dać tej opowieści szansę, bo chociaż pozornie wydaje się, że wszystko przewidzieliśmy, to potrafi przyjemnie zaskoczyć. Osobiście wciągnęłam się na tyle, że od razu chciałam poznać wszystkie zakończenia. (Takie typowe guilty pleasure ;)). Jasne, wiele rzeczy mogło zostać napisane lepiej. Nie wszystkie filozoficzne kwestie zostały wplecione z elegancją i czasami mieliśmy wrażenie, że ktoś próbuje nadać scenom gore więcej sensu, niż są one w istocie warte. No, ale że mamy do czynienia z darmowym produktem, to jestem w stanie wybaczyć tak drobne grzeszki. I zabawnie było się przekonać, że miłość do powieści gotyckich nie umiera – ale wciąż ma się dobrze! Stąd życzę twórcom dużo zapału do kolejnych gier.