- Tytuł: Missed Messages.
- Developer: Angela He
- Wydawca: Angela He
- Pełen dźwięk: brak
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: –
- Mój czas gry: 29 min.
Recenzja
Gra jest darmowa i do pobrania TUTAJ lub wersja na Steama.
Uwaga: gra porusza tematy takie jak „samobójstwo”, „samookaleczenie” i „depresja”, dlatego może mieć szkodliwy wpływ na odbiorców!
„Missed messages” to gra, która przyciągnęła moją uwagę oprawą wizualną. Jest bardzo prosta, ale i tak wyróżnia się na tle wielu indie produkcji. Historia opowiada o młodej dziewczynie, która cóż… wiedzie zwyczajne życie. Pracuje, chodzi na randki, popada w typową rutynę i tak dzień za dniem. Tak naprawdę 90% akcji dzieje się w mieszkaniu, które MC dzieli ze swoją chińską współlokatorką May. I teraz – w zasadzie tylko od naszych wyborów – zależy, czy zauważymy niepokojące sygnały, które mogą wskazywać na to, że w tle dzieje się coś więcej. Co gameplay’owo oddaje klikanie różnych przedmiotów w pokoju, podsłuchiwanie rozmów telefonicznych oraz prowadzenie dialogów. Poza prostym drzewkiem wyboru odpowiedzi i możliwością oglądania elementów otoczenia, nie znajdziemy bowiem tu już nic więcej. Nie nastawiajcie się więc na mechanikę rodem z przygodówki, bo nie będziemy niczego zbierać, ani ze sobą łączyć itd. Co mnie osobiście odpowiadało, bo żadna irytująca minigierka nie psuła mi przez to przyjemności z narracji.
Opowieść zawiera dwa negatywne i dwa pozytywne endingi. Przyznam szczerze, że przy pierwszym podejściu trafiło mi się najgorsze zakończenie. Sterując MC, skupiłam się bowiem na korespondowaniu z jej nową dziewczyną, bo wydawało mi się, że doprowadzenie do spotkania pary poprowadzi akcję w jakimś konkretnym kierunku. I w istocie poprowadziło, ale nie tak, jakbym sobie tego życzyła. Okazało się bowiem, że w czasie, gdy moja bohaterka skoncentrowała się na własnych problemach (= głównie flirtowaniu i wysyłaniu sobie zabawnych memów na czacie), na drugim planie rozgrywał się inny dramat, który całkowicie mógł umknąć naszej uwadze. Oczywiście, w pewnym momencie, przed samą randką, gra dość łopatologicznie dała mi do zrozumienia, że spieprzyłam. Nie miałam jednak możliwości zmiany swojej decyzji, chociaż po usłyszeniu „pożegnalnego” dialogu, każdy rozsądny człowiek wiedziałby, że coś jest nie tak. No, ale nie pozwolono nam już zareagować, abyśmy dostali za swoje… Cóż…
Przy drugim podejściu wiedziałam już, w czym rzecz, więc doprowadzenie sprawy do pozytywnego finału okazało się niebywale łatwe. May cierpiała na depresję i tylko od nas zależało, czy chcemy w to w ogóle brnąć. Czy zależy nam na tej przyjaźni? Czy czujemy, że mamy kompetencje? Wreszcie, czy chcemy uzależniać od siebie inną osobę? W końcu też jakoś musimy funkcjonować. Mamy własną pracę, dziewczynę, marzenia… Ile z tego jesteśmy w stanie odsunąć na dalszy plan, w celu ratowania innego człowieka? I czy w ogóle nas to obchodzi?
Myślę sobie jednak, że na jakimś etapie życia każdy z nas miał do czynienia z załamaniami nerwowymi, chwilowym przygnębieniem czy depresją właśnie (nie mylić pierwszego z drugim). Czy to na własnej skórze, czy w otoczeniu bliskich. Temat jest więc zdecydowanie ważny i warty poruszenia, szczególnie że „Missed messages” nie podaje odpowiedzi na tacy. MC może wykazać się w naszej wersji niebywałym taktem, popełnić proste błędy, albo w ogóle olać problem – co jednak będzie zawsze prowadzić do jakichś konsekwencji. Podobało mi się również, że nie pokazano tutaj „leczniczej siły miłości”, ale dość wiarygodnie, kroczek po kroczku, autorka zobrazowała, jak przebiegał proces przywracania May radości z życia. I nie obeszło się również bez pomocy specjalistów, co jest bardzo ważne, ale ze względu na różne czynniki – jak wstyd czy presja społeczeństwa – często bywa pomijane. (A ja ze swojego doświadczenia powiem, że jeśli kiedykolwiek wahaliście się, bo blokował Was strach, to naprawdę nie powinniście się hamować. Nie ma takiego człowieka na Ziemi, któremu na zdrowie by nie wyszła rozmowa z dobrym psychologiem, jest za to cała masa, która ucierpiała, bo twierdziła, że poradzi sobie sama).
W każdym razie, po komentarzach na stronie gry, widzę że wiele osób odebrało ją pozytywnie. A już zwłaszcza ci, którzy utożsamiali się z przedstawionym problemem czy postaciami. Sama mam jednak pewne opory, by w ogóle nazwać „Missed messages” grą. To raczej rodzaj… projektu z wyraźnym przesłaniem? I to nie jakoś szczególnie ukrytym – bo krzyczy do nas z samego tytułu. Chodzi o to, byśmy nie ignorowali wysyłanych do nas sygnałów, bo czasami jesteśmy dla kogoś ostatnią deską ratunku. I cieszę się, że autorzy pokazali smutne finały z taktem. W sensie nie był to dla nich pretekst, aby zszokować nas jakimś tanim dramatem, jak to często ma miejsce w podobnych produkcjach. W końcu nie o to w tym wszystkim chodziło.
No to przechodząc do podsumowania, czy mogę „Missed messages” polecić? I tak, i nie. Nie polecę jej ludziom, którzy po prostu szukają czegokolwiek, w co da się poklikać. Tutaj raczej się nie odprężycie, bo klimat produkcji jest ciężki, no i gameplay’owo też nie stanowi żadnego wyzwania. Jeśli jednak macie chwilkę na odrobinę refleksji, to myślę, że „Missed messages” spełni Wasze oczekiwania. To nie tak, że po tym wszystkim spojrzymy inaczej na własne życie i ogólnie nasze podejście do otoczenia absolutnie się zmieni. Przejście całości zajmuje jednak dokładnie 0,5 godziny, więc nie stracimy wiele, a może dla kogoś treści pokazane w grze okażą się w jakimś stopniu pomocne?
Jak wspominałam – mnie w zasadzie skusił banner. Czego innego się spodziewałam, ale to był ciekawy eksperyment. Zaintrygował mnie wystarczająco, by kiedyś sięgnąć po inne tytuły autorki i zobaczyć, jakie jeszcze historie ma do opowiedzenia. Może liczyłam na więcej „gry”, ale nie będę narzekać. W końcu zainstalowałam ten tytuł przez przypadek. Stąd myślę sobie, że opis na Steamie powinien bardziej ostrzegać przed ewentualną zawartością. Nigdy bowiem dość taktu i ostrożności, gdy mówimy o tematach tak trudnych. A mnie samej zdecydowanie brakuje wiedzy i doświadczenia, by ocenić, czy recenzowana gra mogłaby mieć pyzytywny czy negatywny skutek. Dlatego zalecam podejście z rozsądkiem i dystansem.
Jeśli z jakiegokolwiek powodu potrzebujesz pomocy czy po prostu, by ktoś Cię wysłuchał, istnieje wiele telefonów i adresów specjalistycznych poradni, z którymi możesz skontaktować się za darmo i zupełnie anonimowo. Pod numery 116 111 (dla dzieci i młodzieży) oraz 116 123 (dla dorosłych) możesz zadzwonić od poniedziałku do niedzieli, w godzinach 12:00-02:00 (dzieci i młodzież) i 14.00-22.00 (dorośli).