Gdy jesteś nastolatkiem, każdy rok znaczy naprawdę wiele w kwestii dojrzałości emocjonalnej. Pod pewnymi względami oczekujemy od 18-latków, że będą już zachowywali się w pełni odpowiedzialnie. W końcu od tego momentu prawo traktuje ich z pełną surowością. Z drugiej warto pamiętać, iż sam fakt odebrania dowodu nie oznacza jeszcze, że każdy ma tak samo poukładane w głowie, nauczył się moralności, ma konkretne plany na przyszłość, czy po prostu poznał w pełni siebie. Dlatego, chociaż Todo Rei był ciut starszy od reszty LI, to wcale mnie nie dziwiło, że jego zachowanie nie różniło się wiele od Ryojiego czy Akiry. Z tym pierwszym ciągle zresztą wdawał się w bójki, a jego „teksty na podryw” nie odbiegały jakością od tego, co przeważnie prezentował srebrnowłosy playboy. Miałam jednak pewne problemy z polubieniem tego protagonisty. Może dlaczego, że wydawał mi się zbyt egocentryczny? Przez całą historię obserwowałam, jak skupia się głównie na sobie: swoich lękach, traumach, przeszłości i samotności, aż zaczęłam się zastanawiać, czy w tym wszystkich jest w ogóle miejsce dla MC…?
Ale przed żaleniem się, najpierw streszczenie! Bohaterką „Bad Boys do it Better!” jest młoda, bezimienna dziewuszka, która w wyniku pomyłki swojej matki trafia do 100% męskiej szkoły. MC staje się przez to jedyną przedstawicielką płci pięknej (nawet w akademiku), co bardzo ją przytłacza. Nie może też liczyć na pomoc rodziców, bo ci przebywają za granicą (a jak wiadomo 99% japońskich nastolatków w grach otome wychowuje się samotnie… Widać małżeństwa w Kraju Kwitnącej Wiśni po uwiciu gniazda i wykluciu młodych, uciekają za morze). Dlatego dziewczyna nie ma ani koleżanek, ani nauczycielek, ani w sumie nikogo w najbliższym otoczeniu, do kogo mogłaby się zwrócić ze swoimi troskami.
Tymczasem chłopcy, chociaż próbują być życzliwi, wciąż stanowią dla niej obcy gatunek. Wiecie, Marsjanie i Wenusjanki, czy tym podobne teorie… Cały czas wdają się w bójki, bywają burkliwi, albo wręcz przeciwnie – zbyt napastliwi, uciekają z lekcji, rzucają żarcikami z kontekstem seksualnym itd. Innymi słowy: dziewczyna bardzo szybko ma wszystkiego serdecznie dość. Nie pomaga jej również fakt, że przynajmniej początkowo, ona się najzwyczajniej niektórych kolegów boi. Stąd Rei robi na niej bardzo nieprzyjemne wrażenie (tatuaż = yakuza) i nawet taki banał, jak korzystanie ze wspólnego podręcznika stanowił dla niej niemałe wyzwanie. Zwłaszcza że dość szybko usłyszała z jego ust pod swoim adresem nieprzyjemne komentarze.
Nic zatem dziwnego, że MC starała się chłopaka po prostu unikać, ale pewnego dnia nie miała wyjścia i musiała pójść do niego do pokoju, bo Nana kazał jej ściągnąć go na kolację. Tyle że w tym samym momencie rozpętała się burza, a w akademiku zaczęło szwankować oświetlenie. Kiedy więc dziewczyna dotarła wreszcie do pokoju Reia było już absolutnie ciemno. Tym bardziej zdziwiła się, gdy ten rzucił się nagle na nią i zaczął obejmować. Co chyba ostatecznie przelało w niej czarę goryczy. Wcześniej bowiem, podczas wspólnego oczekiwania na Saejimę, chłopak użył jej kolan jako poduszki, co było już wystarczającym przekroczeniem granicy i pokazem przedmiotowego traktowanie. Stąd MC uwolniła się z uścisku dość brutalnie, czemu towarzyszyło głośne *pask!*, aby po chwili usłyszeć już łagodniejsze prośbę Reia, żeby go nie zostawiała. Okazało się bowiem, że chłopak cierpi na nyktofobię, czyli lęk przed ciemnością. A że jak każda heroina z gier otome, nasza protagonistka miała litościwe serduszko, to puściła te całe obłapianie w niepamięć. (Albo wręcz cieszyła się, że mogła jakoś pomóc. Nawet jeśli Keiichiro natknął się na nich w dość krępującej pozycji i prawdopodobnie wszystko źle zinterpretował).
Od tego momentu MC nie bała się już Todo i uważała, że jest całkiem słodki. (Co jest też jedną z opcji dialogowych, ale powiedzenie mu tego w twarz nie przysparza u LI sympatii 😉). A skoro już pierwsze lody zostały przełamane, to bohaterka przychodzi mu również z pomocą, gdy chłopak zostaje zawieszony przez wicedyrektora z powodu rzekomego wszczynania bójek. Wśród uczniów krąży bowiem plotka, że Rei porzucił w poprzedniej szkole ciężarną dziewczynę i to dlatego musiał przenieść się do innej placówki. Oczywiście, nasza bohaterka nie daje temu wiary (chociaż stwierdza, że Rei jest wystarczająco przystojny, aby być popularny), bo postanawia, że póki nie usłyszy potwierdzenia z jego ust, to nie będzie wygłaszać żadnej opinii na ten temat. Zamiast tego mocno angażuje się w dostarczanie mu notatek, które zostawia w torbie zawieszonej na klamce drzwi do jego pokoju. Po części z braku wyjścia, bo na tym etapie chłopak wciąż trzyma się na bezpieczny dystans, ale również dlaczego, że czuje się ciągle nieco onieśmielona.
Taka trwająca kilka dni korespondencja sprawia, że Rei zaczyna darzyć koleżankę sympatią. Od Nany dowiadujemy się przy tym, że nastolatek jest tak naprawdę bardzo samotny. Chciałby mieć przyjaciół, ale nie potrafi ich zdobyć. To dlatego trzyma się zawsze na uboczu i jedynie przed Keiichiro udało mu się bardziej otworzyć. Kiedy jednak MC, po części zainspirowana sugestią Ryojiego, podrzuca mu do torby komiksy – następuje zmiana w ich relacjach o 180 stopni. Jako miłośnik literatury (co często pokrywa się też z mangami czy filmami, bo jak ktoś już „siedzi w fabule”, to forma przekazu nie robi mu aż takiej różnicy), Rei w końcu znajduje sobie kogoś, przy kim może się wygadać… przy pomocy wiadomości na telefon. Dlatego dziewczyna zaczyna być zalewana opowieściami o komiksach, które kiedyś czytał czy książkach, jakie chciałby jej polecić. Wreszcie, zachęcona taką nagłą wylewnością, postanawia kontynuować dyskusję twarzą w twarz, co sprawia, że odtąd widują się już regularnie. A w głowie Reia pojawia się plan, by zrobić z niej swoją koibito.
Ano, niespodzianka! W tej ścieżce do wyznania miłosnego dochodzi dość szybko, tyle że uczucia LI nie zostają od razu odwzajemnione. MC nie wie, co ma myśleć na temat nagłej propozycji, aby zostali parą. Szczególnie że nie ma żadnego doświadczenia w randkowaniu, a chłopak staje się dość napastliwy. Dla przykładu stawia ją w sytuacji, że albo mu odpowie, albo ją pocałuje, co dla skonfundowanej nastolatki nie jest najlepszą motywacją i wprawia ją w jeszcze większe zakłopotanie.
Nie pomaga również fakt, że na horyzoncie pojawia się nowa nauczycielka, która okazuje się… pierwszą miłością Reia. Oczerniające plotki z poprzedniej szkoły były bowiem tylko częściowo prawdą. Faktycznie chłopak się wtedy zakochał, ale w starszej kobiecie, która wyraźnie wykorzystała jego zauroczenie. Póki było jej to na rękę, traktowała wrażliwego chłopca, jak swojego partnera. Kiedy jednak sekrecik wyszedł na światło dziennie, wymyśliła kłamstewko, że tak naprawdę ma narzeczonego. Rzekomo po to, aby chronić/odsunąć Reia od siebie i pomóc mu się „odkochać”. Potem jednak wszystko przeobraziło się w jeszcze większą bujdę i wyszło na to, że to nastolatek stalkował biedną i bogu ducha winną nauczycielkę, wskutek czego zawalił rok, popadł w depresje i nabawił kłopotów ze snem.
Kiedy więc kobieta wraca do jego życia jako nowa nauczycielka literatury na zastępstwo – Rei planuje jej początkowo unikać. W końcu nie musi przychodzić na zajęcia, bo przerobił już kiedyś cały wymagany materiał. Antypatyczny babsztyl zachowuje się jednak, co najmniej dziwacznie. Np. zmusza chłopaka, by na lekcjach wyrecytował wiersz „pierwsza miłość”, a potem zabiera MC na stronę, by odpowiedzieć o swojej smutnej przeszłości i o tym, że dalej kocha Reia. Nosz cholera jasna… Ona powinna mieć sądowy zakaz zbliżania się do uczniów. A Akira, jak zawsze, zaplusował u mnie za to, jak szybko wstawił się za MC i próbował od niej odpędzić tę patologię na obcasach XD.
Chociaż nie tylko on okazał się w tym wątku wyjątkowo troskliwy – jeśli już mowa o bezpieczeństwie naszej heroiny. Znacznie większym zaangażowaniem od reszty kolegów wyróżnił się Ryoji. Nie tylko pobił trzecioklasistów, którzy się jej narzucali (Btw. tej scenie towarzyszył kapitalny dialog, gdy szef oprychów rzucił czymś w stylu „Pewnie teraz wiecie, w co się z nią zabawimy…”, a jego przydupas zapytał, czy chodzi o karty XD), ale również wstawił się za nią, gdy wyszło na jaw, że Rei nie jest do końca z MC szczery. Hmm… choć może „wstawił” to nie jest właściwe słowo. W zasadzie to zaprosił Reia na dach, na solo, i zamierzał się z nim bić, póki ten uczciwie nie powie, dlaczego spotkał się ze swoją ex nocą w hotelu. Co więcej, publicznie zadeklarował, że skoro Reiowi nie zależy na MC, to zamierza mu ją zabrać. Tyle że dziewczyna jest już na tym etapie zakochana w ciemnowłosym mruku, więc nie ma co liczyć na trójkąt miłosny. A chwilę później wychodzi na jaw, że cała ta tajemnicza schadzka Reia miała na celu jedynie pożegnanie, przeprosiny i ostateczne zerwanie z przeszłością.
A chociaż w tym wątku wiele się działo, to tak jak wspomniałam na początku, nie potrafiłam polubić Reia. Głównie dlatego, że wśród wszystkich jego problemów niknęła mi sama MC. Co więcej, gostek faktycznie nie robił nic, by pokazać, że w jakikolwiek sposób są sobie w tej relacji równi, a troski każdego z nich są tak samo istotne. (Akira nazwał go nawet w pewnym monecie „zbyt kontrolującym” i ja się w pełni z takim stwierdzeniem zgadzałam). Jak miał ochotę to spał na jej kolanach przez całą noc – nieważne, że potem ona chodziła jak zombie po szkole. Gdy poszli na zakupy, nie mógł z nią poczekać głupich 5 minut, by wybrała sobie babską gazetę. A kiedy po szkole zaczęły krążyć dziwne plotki, nie zabrał jej na stronę, nie wyjaśnił uczciwie, o co chodzi, ale zaczął paplać dopiero, gdy Akira o mało się ze wszystkim nie wygadał. I tyle warte było właśnie to całe ględzenie o zaufaniu. Wszędzie w tej ścieżce pełno było tylko ciągłego „ja, ja, ja…”. Ja mam problem, bo ex mnie zraniła. Ja mam problem, bo boję się ciemności. Ja mam problem, bo źle sypiam. Ja mam problem, bo inni mnie oczerniają itd. itp.
Dlatego zabrakło mi np. tego ciepła, które mogliśmy zobaczyć w wątku Keiichiro i Yu (np. blond włosy koszykarz został przyjacielem MC, bo się o nią najzwyczajniej martwił) czy ogromnej przemiany charakteru z opowieści Ryojiego (= przestał wdawać się w bójki) czy Akiry (= zawalczył o zdrowie). Jasne, Rei także się nieco zmienił, w sensie, bohaterka stała się dla niego sposobem na radzenie z samotnością… ale nic poza tym. I to nie tak, że uważam jego kreację za niewiarygodną. Znowu podkreślmy, że on miał tylko/aż 18 lat. Mógł więc być jeszcze w swoich postępowaniu dziecinno-egoistyczny, lecz nie zmienia to faktu, że nie podpasował mi jako materiał na LI.
Może potem Rei się wyrobił? Nie wiem. Aplikacja po „main story” zawiera bowiem jeszcze tylko „epilog”, a potem urywa się, bo to kolejny porzucony przez Voltage tytuł. Dlatego nigdy nie poznam faktycznego zamiaru scenarzysty ani dalszych planów, jakie miał na ewolucję tej postaci. A szkoda. Kto wie, czy z Reia nie zrobiłby się fajny dorosły. Tymczasem dalej uważam, że pomimo kilku słabszych momentów, „Bad Boys do it Better!” to bardzo sympatyczny romans szkolny i można go miłośnikom gatunku spokojnie polecić!