Once upon a time, a girl, her pet dog, and three companions made a journey to meet a great wizard who could grant their wishes. But what if the girl hadn’t believed that “there’s no place like home”? Explore a fairytale world through a dozen routes and 20+ endings! (źródło: opis wydawcy)
- Tytuł: Ozmafia!! (オズマフィア)
- Developer: Poni-Pachet
- Publishers: MangaGamer
- Pełen dźwięk: japoński
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia/Fandisc: Ozmafia!! 0 -RefleXion-
- Mój czas gry: 30 h
Bohaterowie
Główna postać:
Fuka Cierpiąca na amnezje tajemnicza dziewczyna, która trafia pod opiekę mafii. |
Ścieżki / dostępni love interest:
Caramia tchórzliwy lew <<RECENZJA>> | |
Axel pozbawiony serca Blaszany Drwal <<RECENZJA>> | |
Kyrie bezrozumny strach na wróble <<RECENZJA>> | |
Scarlet czerwony kapturek <<RECENZJA>> | |
Pashet kotka w butach <<RECENZJA>> | |
Robin Hood zamaskowany lekarz <<RECENZJA>> | |
Caesar wielki zły wilk <<RECENZJA>> | |
Hemlin szczurołap <<RECENZJA>> | |
Dorian Gray, Alfani i Manboy ścieżka 18+ <<RECENZJA>> | |
Soh członek Gangu Wilka <<RECENZJA>> | |
Grand Finale prawdziwe zakończenie <<RECENZJA>> |
Ocena ścieżek: (*♡∀♡) Caesar ⊳ Scarlet ⊳ Kyrie ⊳ Axel ⊳ Caramia ⊳ Pashet ⊳ Hemlin ⊳ Robin Hood Soh ⊳ Brothel (ᗒᗣᗕ)՞
Recenzja
„Ozmafia!!” to bardzo dziwna gra: z jednej strony trudno nie pochylić czoła przed ogromem jej zawartości. Produkcja oferuje bowiem kilkanaście różnych LI, z minimum dwoma, a nawet 4 różnymi zakończeniami, 2 ukryte epilogi, dodatkowe teksty w scenach przy ponownym przechodzeniu gry i ogólnie masę, masę różnych rzeczy: od ścieżek o przyjaźni, po jakieś hentai, trójkąty miłosne, na tradycyjnych happy i bad endingach kończąc. W sumie potrzebowałam 25 godzin na ukończenia całości (z korzystaniem z opcji „skip”), ale znam ludzi, którzy spędzili w świecie „Ozmafii!!” drugie tyle.
Nie byłabym jednak sobą, gdybym trochę nie marudziła. Ale przecież piszę dla Was recenzję, a nie reklamy, więc nie powinnam się skupiać tylko na zaletach. Moim największym problemem z „Ozmafią!!” było to, że ścieżki odstawały od siebie bardzo poziomem/dopracowaniem, a niekiedy twórcom zapominało się o pewnych faktach, które wprowadzali wcześniej. Co nie jest zbyt zaskakujące, zważywszy jak monstrualnie wielką grę stworzyli. Chyba nie znam drugiej, tak przerośniętej visualki.
Drugim problemem jest hm… hm… moralność bohaterów świata przedstawionego. Ale to już rzecz czysto subiektywna. Ja rozumiem, że to miała być gra o mafii, ale szczerze powiedziawszy, większość z postaci jest gnojami, bo może, a nie dlatego, że wymusza to na nich przestępczy półświatek. 😉 Ba! W sumie ciężko nawet mówić o mafii, bo to oficjalni władcy miasta, więc szybciej przyrównałabym ich do jakichś ugrupowań politycznych z własnymi bojówkami. Jasne, ludzie płacą im haracz za ochronę, ale równie dobrze moglibyśmy mówić o zwykłych podatkach. W mieście nie ma bowiem żadnej Rady, burmistrza, czy prezydenta. Stąd ciężko mi było ich polubić. Rozumiecie, tak zwyczajnie po ludzku. Bo wiedziałam skądinąd, że to wyrachowane skurczybyki.
Wreszcie trzeci minus: czyli nasza MC. Absolutnie bierna, naiwna, często OFC i jedna z najgorszych postaci żeńskich, jakie dane mi było spotkać. Niby jej głupota jest w jakimś stopniu wytłumaczona w epilogu, ale to nie znaczy, że nie będziemy się musieli z taką protagonistką męczyć przed ponad pełną dobę czasu gry!
A skoro już ponarzekałam, to powiedźmy wreszcie, o co w tym wszystkim chodzi. Naszą bohaterką, o domyślnym imieniu Fuka, jest szesnastoletnia dziewczyna cierpiącą na (niespodzianka!) amnezję. Ot pewnego dnia obudziła się w nieznanym mieście, bez wspomnień, w otoczeniu całej masy baśniowych i bajkowych stworów. W czym jeden z nich, a dokładniej Wielki Zły Wilk, postanowił ją od razu zabić. Dziewczynie nie pozostało nic innego jak ratować się ucieczką i tak wpadła na dona Caramię, głowę mafijnej rodziny Oz, i znalazła się pod jego protekcją. Stąd Fuka przez większość czasu będzie przebywała w posiadłości ex-Lwa, Stracha na Wróble i Blaszanego Drwala, a w niedziele – gdy panuje powszechne zawieszenie broni, może udać się na miasto, by spotkać i poderwać np. Czerwonego Kapturka, Szczurołapa z Hamelin, Robin Hooda oraz wielu, wielu innych.
Postaci jest w tej aplikacji od groma i reprezentują naprawdę różne typy romansów. Od takich prawie platonicznych, po ścieżki koleżeństwa oraz zawartość wyraźnie dla dorosłych (= brothel route). Jednocześnie panowie nie są dla siebie zbyt dobrymi przyjaciółmi, więc chętnie przyprawiają sobie wzajemnie rogi, gdy zdecydujemy się na „transferred ending” – czyli zaczniemy romans postacią A, ale potem wskoczymy do łóżka bohaterowi B. Stąd w fabule naprawdę dużo się dzieje i ciężko ją w łatwy sposób ocenić. Niekiedy bardzo dobrze bawiłam się przy całej ścieżce, bo np. obfitowała w masę elementów humorystycznych (= Ceasar), a niekiedy wprost ziewałam przy każdym zdaniu i musiałam walczyć ze snem, byle jakoś dotrwać do końca (= Soh) lub przecierałam oczy ze zdumienia, jakie to wszystko durne i nielogiczne (= Robin Hood). Stąd jedyne co mogę zagwarantować w 100%, to że każdy znajdzie coś dla siebie przy tak szerokim wyborze.
Koniec końców dostaniemy również odpowiedzi na wszystkie nasze pytania: skąd bohaterowie wzięli się w tym świecie, dlaczego Fuka niczego nie pamięta, z jakiego powodu lata temu doszło do serii morderstw i walk oraz kim w zasadzie jest „klasa rządząca”. Jeśli więc nie lubicie w fabule zbyt wielu niewiadomych, to tutaj przynajmniej Wam to nie grozi. Chociaż nie wszystkie rozwiązania będą tak samo interesujące. A czasami wręcz chciałoby się podkreślić, że niedopracowane wyjaśnienie nie jest lepsze od żadnego.
Podobała mi się również oprawa wizualna i muzyczna, nawet jeśli nie wszystkie CG prezentowały ten sam poziom, a niektórym fragmentom brakuje nagrań lektorskich. Zwłaszcza w ucho wpada piosenka z openingu, prosta jak budowana cepa, ale tak irytująco wbijająca się w czaszkę, że potem trudno się od tej melodii uwolnić. Zupełnie jak w przypadku piosenek czy powiedzonek z reklam telewizyjnych, które potem prześladują człowieka przez cały dzień… 😉 Z kolei Satoi, dyrektor artystyczny i współzałożycielka Poni-Pachet, jest pewne graczom doskonale znana z pracy nad „Diabolik Lovers” czy „Norn9”. Dlatego na projekty postaci również nie było co narzekać, nawet jeśli nie jestem fanem używanej przez Satoi palety kolorów. Ale wiecie, ja niedowidzę, więc nie można mieć mi za złe, że nie przepadam za bladością.
Co zaś się tyczy mechaniki, to już typowa visual novel z drzewkiem wyborów, więc będziemy zawsze udzielali odpowiedzi a/b/c, dzięki czemu stracimy u jednego bohatera, a zyskamy u innego – przez całą, dość długą common route, by na koniec dostać już spersonalizowane endingi. Nie zastosowano więc tutaj nic odkrywczego, poza faktem, że niektóre scenki warto zobaczyć ponownie, bo – z każdym ukończeniem wątki zostają uzupełnione o nowe informacje.
I teraz sprawa najtrudniejsza: czy „Ozmafię!!” warto komuś polecić? Tak, chociaż gra powoli ugina się pod próbą czasu. W sensie, interfejs mógł być znacznie lepszy, a pewne motywy pokryła gruba warstwa kurzu. Nie jestem też pewna, czy gra by tylko nie zyskała na wykastrowaniu niektórych ścieżek i dopracowaniu pozostałych. Wielka intryga, która została przed graczami ujawniona w ostatnim, sekretnym epilogu, w moim odczuciu w żadnej mierze nie była satysfakcjonująca, a dziury to ja lubię tylko w serze, a nie w opowieści, której poświęciłam taki kawał czasu. Okazuje się zatem, że rozmiar „Ozmafii!!” to broń obosieczna. Z jednej strony mocno ją wyróżnia na tle pozostałych produkcji, a z drugiej miejscami zaniża przyjemność z odbioru. No i zniechęca ogólnie do zaczęcia, bo to poważnie maraton, a nie krótki spacerek. Mimo to… w pewnym momencie polubiłam „Ozmafię!!”. Nie zdołałam się przy niej wzruszyć, nigdy do niej nie wrócę, ale nie uważam tych 25 godzin za stracone. To jak z amerykańskim serialem, gdzie przy 15 sezonie po prostu wzruszasz ramionami i oglądasz dalej. Stąd, jeśli takie sytuacje Wam nie straszne, to nie zamierzam nikogo zniechęcać.