Your days are dreamless and mundane until, one night, you notice a star sparkling in the heavens. Suddenly, the beautiful gods of the stars appear before you. Their goal? To erase their sins. This exquisite, heartrending true love… all began with a sin. (źródło: opis wydawcy)
- Tytuł: Koi Shiteshimatta Hoshi no Ouji (恋してしまった星の王子)
- Developer: Voltage
- Wydawca: Voltage
- Pełen dźwięk: brak
- Napisy: angielski
- Rozszerzenia i powiązane tytuły: brak
Bohaterowie
Główna postać:
Imię: do wyboru Dziewczyna pracująca w planetarium… aż pewnego dnia odwiedzają ją bogowie konstelacji, by uwolniła ich od klątwy. |
Ścieżki / dostępni love interest:
DEPARTAMENT ŻYCZEŃ
Leon bóg konstelacji Lwa <<RECENZJA>> | |
Teorus bóg konstelacji Byka <<RECENZJA>> | |
Huedhaut bóg konstelacji Wodnika <<RECENZJA>> | |
Karno bóg konstelacji Raka <<RECENZJA>> | |
Aigonorus bóg konstelacji Koziorożca <<RECENZJA>> | |
Tauxolouve bóg konstelacji Strzelca <<RECENZJA>> |
DEPARTAMENT KAR
Scorpio bóg konstelacji Skorpiona <<RECENZJA>> | |
Ichthys bóg konstelacji Ryb <<RECENZJA>> | |
Dui bóg konstelacji Bliźniąt <<RECENZJA>> | |
Zyglavis bóg konstelacji Wagi <<RECENZJA>> | |
Partheno bóg konstelacji Panny <<RECENZJA>> | |
Krioff bóg konstelacji Barana <<RECENZJA>> |
Ocena ścieżek: (*♡∀♡) Ichthys ⊳ Leon ⊳ Scorpio ⊳ Zyglavis ⊳ Huedhaut ⊳ Teorus ⊳ Tauxolouve ⊳ Dui ⊳ Aigonorus ⊳ Partheno ⊳ Karno ⊳ Krioff (ᗒᗣᗕ)՞
Recenzja
„Star-Crossed Myth” to kolejna aplikacja, która kiedyś stanowiła niezależną grę, a którą obecnie znajdziemy w „Love 365” od studia Voltage. Wciąż możemy więc ją odblokować za „coinsy” (osobną walutę w apce), dzięki subskrypcji lub kupując po prostu całość ze sklepu Nintendo, jeśli dysponujecie konsolą Switch. (Z czego opcja ostatnia jest najbardziej opłacalna finansowo, ale nie będziecie wtedy mieli dostępu do różnych, pobocznych side stories, których w aplikacji jest od groma. Jest więc to też trochę kwestia, ile chcecie w ten tytuł zainwestować).
Bohaterka „Star-Crossed Myth” to dwudziestoparoletnia, romantyczna kobieta (pozbawiona na CG twarzy), która wiedzie całkiem nudne, ale udane życie. Pracuje w planetarium, gdzie opowiada dorosłym i dzieciom ciekawe historie o ukochanych gwiazdach, często nawiązując do mitologii lub po prostu organizując edukacyjne eventy. Czasami zaś, z apartamentu swego mieszkania, wpatruje się w nocne niebo i wypowiada życzenia, bo wiara w magiczne właściwości gwiazd towarzyszyła jej od dziecka, a poza tym jest 100% marzycielką. Wydaje się zatem, że nic nie może zakłócić jej rutyny ani spokoju, bo w jej życiu nie dzieje się nic szczególnego… a przynajmniej do czasu.
Szybko bowiem okazuje się, że życzenia pomyślane po zobaczeniu spadających gwiazd mogą być bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza że po drugiej stronie zawsze ktoś słucha. Nawet, gdy nie wiemy o jego istnieniu. I tak dzieje się również tym razem, bo wkrótce nasza MC zostanie zamieszana w bardzo skomplikowany, między wymiarowy konflikt, a także pozna tajemnice na temat świata bogów i demonów, o których nawet jej się nie śniło.
„Star-Crossed Myth” to gra otome, która opowiada historie aż 12 postaci z zodiakalnego panteonu. Dlatego już w prologu została podzielona na dwie części, po 6 bogów. Polecam najpierw poznać historię: Leona, Huedhauta, Teorusa, Ichthysa, Scorpio i Duiego = prolog 1, i dopiero później przejść ścieżki Karno, Zyglavisa, Partheno, Krioffa, Tauxolouve’a i Aigonorusa = prolog 2, ponieważ w przeciwnym razie może być nieco trudno zrozumieć następujące po sobie wątki fabularne. (W przypadku wersji Switch, która została podzielona według Departamentów, ta kolejność może być niemożliwa do osiągnięcia… ale wtedy najlepiej po prostu od razu zaopatrzyć się w dwie części gry – jeśli macie taką możliwość).
W prologu pierwszym: nasza bezimienna MC poznaje 6 bogów konstelacji: Lwa, Wodnika, Byka (z departamentu życzeń) oraz Skorpiona, Ryb i Bliźnią (z departamentu kar). Mężczyźni trafiają na Ziemię za popełnienie grzechów. Na dodatek Król Niebios postanawia pozbawić ich mocy i oznaczyć przeklętym piętnem do czasu, aż odpokutują swoje winy, zaś odkrywanie co właściwie przeskrobali stanowi główną część zabawy. Oczywiście, bogowie nie zamierzają siedzieć wtedy bezczynnie. Zamiast tego znajdują naszą MC i informują, że nim odrodziła się jako człowiek, była niegdyś Boginią Przeznaczenia (o czym świadczą gwiazdy w jej oczach). I tak niefortunnie się składa, że tylko ona posiada aktualnie moc do zdjęcia z nich pieczęci, które są symbolem winy i uniemożliwiają bogom powrót do Niebios. Aby to zrobić, MC musi zdobyć zaufanie bogów, dowiedzieć się jaki grzech popełnili, a także pomóc im dokonać aktu „odkupienia”. Sprawy nie ułatwia fakt, że bogowie są niecierpliwi, nie znają zwyczajów ludzi, odcięci od swoich mocy stają się irytujący, a przeciwstawne departamenty rywalizują ze sobą na każdym kroku. Na dodatek, jakby tego było mało, dotykanie MC pozwala bogom krótkotrwale korzystać ze swoich mocy, zupełnie jak przed nałożeniem pieczęci… czemu by więc mieli z tego nie korzystać? Nawet jeśli kobieta ma coś przeciwko obłapianiu?
W prologu drugim: szóstka uciążliwych bogów została już szczęśliwie uratowana przez bohaterkę (offscreenowo, dlatego sugerowałam wspomnianą wcześniej kolejność przechodzenia ścieżek), ale pojawił się nowy problem. Mroczny Król powrócił i zagraża Niebiosom wraz ze swoją armią demonów (w liczbie 2 XD). Do pełnego odrodzenia brakuje mu już tylko jednego elementu… naszej MC, byłej Bogini Przeznaczenia. Niebiosa postanawiają zatem ochraniać kobietę, aby powstrzymać siły ciemności. Dlatego pozwalają jej wybrać sobie strażnika spośród szóstki pozostałych zodiakalnych bogów z konstelacji: Panny, Wagi, Barana (z departamentu kar) oraz Raka, Koziorożca i Strzelca (z departamentu życzeń). A w zamian za wypełnienie tak trudnego zadania, wybrany bóg otrzyma nagrodę specjalną, bo Władca Niebios spełni jego życzenie. (Co ciekawe naszej MC nie obiecują zupełnie nic… no, ale też nie bardzo domagała się zapłaty). Zadanie nie jest przy tym tak łatwe, jak mogłoby się wydawać: demoniczni słudzy są podstępni, MC upiera się, by wieść normalne życie, a bogowie mają problemy ze zrozumieniem, iż ich 24-godzinna protekcja bywa uciążliwa…
Oczywiście, to jedynie wspólne wstępy dla poszczególnych wątków. Poza główną historią w aplikacji istnieją jeszcze liczne kontynuacje i dodatki. W recenzjach skupię się jednak przeważnie na głównej ścieżce, tylko miejscami wspominając o innych wątkach czy wydarzeniach z rozszerzeń, bo byłoby tego najzwyczajniej za dużo do ogarnięcia. Poza tym znaczna część z nich to scenki stricte romansowe, które nie wnoszą niczego do głównego wątku. Niemniej „Star-Crossed Myth” zdecydowanie należy do najbardziej rozbudowanych i rozwiniętych historii w aplikacji „Love 365”. Odważę się nawet i zaryzykuję stwierdzenie, że to też jedna z najlepszych. Niestety, w „Love 365” jest pełno porzuconych tytułów lub takich, które zostały zawieszone. W tym wypadku nie musimy się jednak bać, że nasza historia urwie się w połowie, bo wątek każdego boga stanowi zamkniętą całość. A jakby było nam mało, mamy dostęp do jeszcze masy innych rozszerzeń: w tym udźwiękowionych czy w formie krótkiej mangi, gdybyśmy tylko stęsknili się na naszymi ulubionymi bogami.
Oczywiście, przy tak dużej ilości postaci, fabuły poszczególnych bogów są bardzo nierówne. Obok naprawdę dobrych historii, trafiają się mało strawne opowiastki. Osobiście do apki przyciągnął mnie jednak dziwny, bajkowy klimat. Zodiakalni bogowie, ich stroje, moce i gwiazdy przypominały mi najstarsze anime, które można było zobaczyć za dzieciaka w rodzaju „Rycerzy Zodiaku” i innych. Nie mam pojęcia, czy to jakieś celowe nawiązania, czy zupełny przypadek. Warto jednak podejść do tej konwencji z przymrużeniem oka, a wtedy nie będą nas drażnić fabularne suchary.
Drugim pozytywnym aspektem byli zatrudnieni seiyuu, którzy czytają w dodatkach kilka krótkich kwestii. Fajnie było znowu usłyszeć Tsuda Kenjirō (m.in. Kazama Chikage z „Hakuoki”) w roli kolejnego, aroganckiego buca… ale za to jak czarującego! (Niestety, fragmentów z nagraniami aktorskimi nie ma dużo, choć stanowią miłe urozmaicenie).
Wreszcie, po trzecie, bohaterów udało mi się stosunkowo szybko polubić. Stanowią całkiem zgraną ekipę, nawet jeśli na co dzień rywalizują ze sobą w pracy. Leon jest arogancki i władczy, Scorpio to taki 100% tsundere, Zyglavis to głos rozsądku i służbista, Ichthys mógłby się ciągle bawić, itd. A przy takiej ilości love interest trudno, aby każdy nie znalazł czegoś dla siebie. Trafia nam się bowiem bardzo szeroki wachlarz charakterów i archetypów. W tym niektóre dość ekstremalne, jak posiadający dwie osobowości Dui czy kochający wszystkich, dosłownie wszystkich, Teorus. A MC, choć nieco bierna, ma ogromny wpływ na każdego z bogów i często wywraca ich światopoglądy do góry nogami. W końcu bycie byłą Boginią Przeznaczenia do czegoś zobowiązuje. Nawet jeśli na co dzień bliżej jej do typowej, domowej kury i zdarza się, że podejmuje skrajnie idiotyczne decyzje. (No, co tu dużo ukrywać, to nie jest jedna z tych bardziej postępowych protagonistek, ale bardziej taki bezosobowy twór, z którym mamy się identyfikować).
Ale czy „Star-Crossed Myth” można polecić? Owszem, jeśli dopiero poznajecie „Love 365”, nie straszne Wam fantasy, a do tego potraficie się zdystansować do nieco naiwnych czy ugrzecznionych opowieści. Nie jest to gra pozbawiona wad, ale jak udowadniała „Czarodziejka z Księżyca” nie ma takiej przeszkody, której nie pokonałaby siła miłości :P.
I jeszcze uwaga na koniec: Wersja na Switcha została podzielona na dwie odrębne gry – część o bogach z Departamentu Kar i osobno z Departamentu Życzeń. W skład tej edycji wchodzą następujące elementy:
- Season 1 Prologue
- Main Story
- His PoV
- Epilogue
- Sequel
- Sequel His PoV
- Sequel Epilogue
- Musings on Love*
- Season 2 Prologue
- A Promise of Infinity
- A Promise of Infinity His PoV
*Poza: Karno, Aigonorusem, Krioffem, Tauxolouvem, Partheno.
Cenowo jest to więc zdecydowanie bardziej opłacalna opcja, gdy dysponujemy konsolą. Jeśli jednak zależy nam na jeszcze dodatkowych scenariuszach z ulubionymi bogami np. jakimiś dodatkami świątecznymi, walentynkowymi i innymi bajerami, to znajdziemy je tylko w wersji na telefony.