Wątek Reda możemy zacząć dopiero po zebraniu odpowiedniej ilości kawałków w pozostałych ścieżkach. Jest on bowiem zbyt mocno powiązany z tajemnicami antagonisty. Z całej grupy lalek, Red jest najbardziej energiczny, głośny, wesoły, ale przy tym naiwny. Z czego zresztą często podśmiewują się pozostali bohaterowie. Nie jest on świadom ani swojej atrakcyjności, ani popularności w szkole. Na dodatek Red żyje w dziwnym przekonaniu, że już lada moment obudzą się jego specjalne moce.
Temu modelowi lalki przyświecała bowiem nietypowa idea. Dlatego jest unikatem. Zabawką jedyną w swoim rodzaju, z której lalkarz uczynił wojownika sprawiedliwości. Super bohatera z rodzaju i wyglądu przypominającego coś w stylu power rangersa. I to właśnie oglądaniu seriali o superbohaterach, Red poświęca większość swojego wolnego czasu. Próbuje nawet utworzyć coś na kształt własnej drużyny: Teia nazywa dowódcą, a np. Yeonho „Żółtym”. Co ciekawe, Eri pozostaje dla niego zawsze „heroine”, a ochronę i pomoc dziewczynie, Red uważa za jeden z najważniejszych obowiązków. (Poza ocaleniem świata, ma sie rozumieć!).
Nic zatem dziwnego, że gdy chłopak zawodzi na tym polu, to traci również wiarę w siebie. Red zaczyna wątpić, czy kiedykolwiek obudzi swoje super moce. Wcale nie czuje się wyjątkowy i rozumie, że nie jest mu przeznaczona żadna wielka przyszłość. Dlatego, początkowo, to Eri przypada rola pocieszycielki. Zapewnia ona Reda, że nie mus stawać się nikim więcej niż jest. Że lubi go właśnie za szczerość, pogodę ducha, czy energię jaką wnosi do domu. Dopiero po zaakceptowaniu jej słów, Redowi udaje się w końcu pogodzić z samym sobą i odzyskać wiarę we własne umiejętności (nawet bez super mocy, ale kto by tam nie chciał być nadczłowiekiem?).
Warto zauważyć, że również w tym wątku możemy być świadkiem patologii, która toczy środowisko szkolne. Zazdrosne dziewczyny nie przebierają w środkach, aby dać Eri nauczkę i każą trzymać się z dala od chłopaków: czy to zaciągając w ciemną alejkę, czy grożąc bronią. Jednocześnie podobało mi się, że to nie żaden chłopaków, ale Soi i Shibi (najbliższe koleżanki Eri), ratują ją za pierwszym razem z opresji. Obie dziewczyny były jednymi w najlepiej nakreślonych postaci pobocznych, z jakimi miałam przyjemność się spotkać. Nie często też w otome jesteśmy świadkami takiej serdeczności i „siły kobiet”. Zazwyczaj MC ma może z jedną, z rzadka spotykaną koleżankę. Fabuła nigdy jednak nie skupia się przesadnie na budowaniu relacji w kobiecym gronie. Zupełnie jakby poza partnerem MC nikogo więcej nie potrzebowała… Naturalnie, po drugim incydencie z fanatyczkami, nie obeszło się już bez interwencji Reda. Panna zostaje wybawiona z opałów, po tym jak stuknięte uczennice zamykają ją w szafce w Sali gimnastycznej. Red obiecuje również Eri, że będzie odtąd bardziej dbał o jej bezpieczeństwo.
Historia Reda to także wątek pełen nieporozumień. Jak wspomniałam wcześniej, chłopak jest mało rozgarnięty (by poprzestać na eufemizmie). Przez długi czas jego uczucie do Eri nie może się rozwinąć, bo Red ubzdurał sobie, że dziewczyna kocha się w innej lalce. A skoro Tei jest mądry, przystojny, opiekuńczy i ogólnie „full pakiet”, to trudno rywalizować z dowódcą. Ani przez moment nie podejrzewa, że może być w błędzie. Że Eri jedynie pośredniczy w wymianie informacji i prezentów na prośbę Soi. Trzeba jednak oddać Redowi sprawiedliwość i zauważyć, że również Tei nie od razu orientuje się co się dzieje i robi sobie nadzieję. Ten wątek był zatem nawet zabawny, ale zazdrosny i wycofany Red jakoś nie przypadł mi do gustu. Zdecydowanie wolałam go we wcześniejszym, optymistycznym wydaniu.
Gdy sprawa trójkąta (czworokąta?) miłosnego zostaje w końcu wyjaśniona, fabuła zaczyna koncentrować się na najbardziej interesującej części. A jest nią wielka intryga antagonisty. Jeśli więc nie chcecie sobie psuć zabawy, polecam pominąć następne akapity.
(spoiler) Już w opowieściach innych lalek zauważyliśmy, że ze wspomnieniami Eri dzieje się czasem coś złego. I jest to w jakimś stopniu powiązane z jej pamiętnikiem. W rozdziałach Reda dowiadujemy się w końcu, że dziewczyna traci wspomnienia, im więcej kartek z jej pamiętnika zostaje wyrwanych. Co więcej, do historii powraca doskonale znany nam z poprzedniej gry Czarodziej (więcej o „Dandelion” możecie znaleźć tutaj), czyli istota o nadnaturalnych mocach, ale żywiąca się wspomnieniami w zamian za spełniane życzeń. Tym sposobem poznajemy więc odpowiedź na jedno z najważniejszych pytań fabularnych: w jaki sposób i przez kogo lalki zostały ożywione.
Kwestia otwartą pozostaje: na czyje życzenie? I tutaj na scenę wkracza ostatnia, porzucona zabawka. Jak się bowiem okazuje, jeszcze przed kolekcjonowaniem lalek, Eri miała innego ulubieńca. Kiedy jednak właściciel zapomina o swojej zabawce, ta ląduję w czymś w rodzaju zaświata dla zapomnianych rzeczy. Nasz antagonista, o którym nie chce jeszcze zdradzać wszystkiego, zawiera z Czarodziejem pakt. W zamian za wspomnienia właścicielki, Czarodziej ożywi jej ulubione lalki. Następnie Eri sprawi, że lalki kolejno zakochają w niej, dzięki czemu będzie można zabrać im „magiczny” fragment (serce?), umieszczony w każdej zabawce przez lalkarza. Po skolekcjonowaniu wszystkich części, zapomniana zabawka (=główny antagonista) dostanie od Czarodzieja szansę na opuszczenie swojego padołu nieszczęść i dodatkowo będzie mogła spotkać się z Eri.
Ufff… Trochę to wszystko zakręcone! Ponownie pojawia się wątek rozkochiwania, cofania w czasie, zabierania wspomnień, itd. Musiałam jednak opisać Wam te zależności, by przejść do najważniejszego fragmentu fabuły. Okazuje się bowiem, że porzucona zabawka nie jest w stanie dotrzymać warunków umowy i zaczyna niszczyć wspomnienia Eri bez opamiętania, byle tylko sprawić jej ból.
I to właśnie w tym momencie, Red pokazuje się ze swojej najlepszej strony. Czy też ujawnia prawdziwą „super moc”. Każdego dnia, bez względu na to, jak niewiele dziewczyna pamięta, chłopak z anielską wręcz cierpliwością i uśmiechem pomaga jej przypomnieć sobie wszystko od nowa. To były naprawdę urocze i wzruszające momenty. Jak zresztą stwierdziły pozostałe lalki, żadna z nich nie miałaby wystarczającej siły i determinacji, by sprostać podobnemu wyzwaniu. Wyobraźcie sobie bowiem ból związany z tym, że najbliższa osoba przestaje Was rozpoznawać. A wy musicie jej opowiadać kim jesteście, przedstawiać się oraz panować nad emocjami, wciąż od nowa i nowa. Jest to rodzaj cierpienia, które znają tylko osoby opiekujące się ludźmi starszymi, albo borykającymi się z chorobami wpływającymi na pamięć. Red nigdy nie wydaje się jednak zmęczony, czy zniechęcony. Dlatego nawet jeśli nie dorównywał pozostałym chłopakom na innych polach, to pokonał ich siłą swojego oddania. (/spoiler)
Oczywiście, nawet w tak trudnych okolicznościach, szczęśliwe zakończenie jest jak najbardziej możliwe! I jeśli do niego dążymy, będziemy świadkami kolejnej słodkiej sceny. Postacie dają świadectwo swoich uczuć, podczas sztuki wystawianej przez kółko aktorskie (opisanej także w wątku Lance’a). A chociaż Eri nie potrafi przypomnieć sobie słów, których uczyła się do roli, Red ponownie wybawia ją z opresji, a potem cementują wyznania miłosne pocałunkiem.
I muszę przyznać, że gdyby niezbyt ciekawa oprawa wizualna (Red nie zawsze wygląda dobrze na CG) oraz irytujące dla mnie krzyki (ten bohater jest jak piesek z nerwicą: ciągle go wszędzie pełno i nie potrafi usiedzieć cicho), oceniałabym jego rozdziały znacznie wyżej. Nie przepadam jednak za typem „poczciwego głupka”, może dlatego, że z założenia takie postacie wydają mi się trochę nieporadne życiowo. Kolejnym problemem były fragmenty, w których Red opuścił bez słowa dom, a Eri musiała go szukać. Po raz kolejny było to dla mnie zbyt nieodpowiedzialne i niewdzięczne. Może dlatego w moich oczach zdecydowanie za często przypomniał dzieciaka.
Z drugiej strony, naszemu „wojownikowi sprawiedliwości” przypadły w udziale jedne najbardziej romantycznych scen, a założeniem twórców było wycisnąć z oczu odbiorców parę łez. Zwłaszcza, gdy zaczynamy niepokoić się o zdrowie Eri. Dlatego jeśli lubicie sobie czasem popłakać i nietrudno wywołać w Was emocje, które zmuszają sięgać po chusteczkę, na pewno uznacie tą historię za jedną z najlepszych. Jest w niej odpowiednia ilość słodyczy, dramatu, niepokoju, a także w dużym stopniu wyjaśnia główną intrygę gry. Stanowi więc doskonałe podsumowanie, nawet bez bonusowego epilogu.