Gdy rozpoczynamy swoją przygodę z grą, na ekranie powitalnym widzimy rozbite serce. Kończąc wątek każdego z panów, odblokowujemy fragment serduszka. Dopiero po zebraniu wszystkich z nich będziemy mogli rozpocząć bonusowy rozdział ukrytej postaci – tytułowego Bezimiennego (oryg. Nameless), czyli zabawki, o której Eri zapomniała.
Nameless/Bezimienny był pierwszym misiem, którego Eri otrzymała od dziadka. Niestety, wraz z upływającym czasem i na skutek kolejnych wydarzeń, dziewczyna porzuciła zabawkę, bez której niegdyś nie wyobrażała sobie życia. Bezimienny udał się wtedy do zaświatu porzuconych zabawek. Specjalnej poczekalni, gdzie jemu podobni mogą trwać w stanie zawieszenia w nadziei na powrót swoich właścicieli. Wystarczy, że ci tylko znowu użyją ich imienia – a wtedy zabawki mogą opuścić to straszne i samotne miejsce. Dlatego miś odmawia udania się w dalszą drogę i tkwi w szafie, nawet gdy pozostałe zabawki tracą w końcu nadzieję i odchodzą… do zabawkowego odrodzenia? Nie mam pojęcia. Fabuła tego głębiej nie tłumaczy.
Tymczasem niesłabnące pragnienie zobaczenia Eri przyciąga wreszcie uwagę Czarodzieja, który używa swej mocy, aby umożliwić Bezimiennemu ponownie spotkanie w zamian za wspomnienia dziewczyny. Nim jednak do tego dojdzie, Eri musi najpierw rozkochać w sobie 5 ożywionych lalek, a po skolekcjonowaniu fragmentów ich serc, dziewczyna przenosi się do świata Bezimiennego. Jest to jakby odrębna rzeczywistość. Dowiadujemy się bowiem, że wszystkie inne wątki toczyły się jakby w alternatywnych światach. Dlatego każda z lalek, która udaje się na poszukiwanie Eri, pamięta, że była w nią w związku. I chociaż to dość niezręczne, lalki nie wydają się zbyt przejętę. Bardziej zależy im na odnalezieniu właścicielki, niż rozstrząsaniu który z nich właścicie jest jej chłopakiem.
Tymczasem creepny Miś wykorzystuje fakt, że Eri nie ma już wspomnień. Wmawia jej, że jest jej ukochanym (reszta przecież nie zaprzeczy), a potem zabiera swoją dawną właścicielkę na karuzelę i chociaż dziewczyna prawie mdleje od ciągłego wirowania, to misiek ani myśli pozwolić jej uciec. Chce, aby cierpiała, za to, że został zapomniany. Nie zamierza też nigdy pozwolić jej odejść. Możemy więc tylko zgadywać jako los czekałby dziewczynę (brawo, Czarodzieju!), gdyby nie determinacja pozostałej piątki. Dzięki mocom Yeonho i Reda chłopakom udaje się odnaleźć w mieszkaniu ukryty schowek – czyli miejsce, które służyło za zaświat dla misia. A ponieważ antagonista nie daje się przekonać i nie zamierza poddać, lalki używają na nim specyfiku od doktora Yujina i podpalają go… Eeee, okeeej. Tutaj robi się dość makabrycznie, ale z drugiej strony nie mieli dużego pola do manweru ani czasu na planowanie. W przeciwnym razie Nameless/Bezimienny prawdopodobnie zabiłby Eri.
Na tym w zasadzie historia się kończy. Wróć! Po jakimś czasie (trudno powiedzieć ile miesięcy upływa), Eri ponownie otwiera szafę i tym razem przeprasza swojego misia. Ten, naturalnie, wybacza jej wszystko i prosi jedynie, by już nigdy go nie zapomniała. Jest wzruszająco, jest łzawo, ale pewien niesmak i dyskomfort pozostaje. (Chociaż w kategorii horroru motyw z karuzelą uważam za naprawdę dobry!).
A jeśli uważacie takie zakończenie za niesatysfakcjonujące, możecie ponownie wrócić do ekranu głównego z wyborem „ścieżek”. Pamiętacie imię, które wybraliście dla zapomnianej lalki na samym początku? Wpiszcie je pięć razy w okno, a odblokujecie jeszcze jedno zakończenie. Tym razem z perspektywy Bezimiennego, gdzie szczegółowo poznacie jego historię i dowiecie się dlaczego tyle wycierpiał.
Przyznam szczerze, że trudno polubić miśka. Naprawdę rozumiem, że on miał być antagonistą = antypatyczny, ale nawet, gdy oglądamy historię z jego perspektywy, trudno nie zauważyć, że jest bardzo nieżyczliwy względem bohaterki. Nie ma w zasadzie ani jednego momentu, w którym budziłby szczerą sympatię. I chociaż zdecydowanie nie zasłużył na tak potwory los, jak wieczne czekanie w zapomnieniu, to przecież dostał swoją zemstę aż z nawiązką.
Zakończenie było więc ok, jeśli chodzi o zamknięcie wszystkich wątków, które wcześniej zostały niedopowiedziane. Trudno mi jednak uwierzyć, że są czytelnicy, którzy po tym wszystkim uznaliby, że Nameless/Bezimienny powinien ot tak dołączyć do wesołej ferajny. Na dodatek nie dostaliśmy odpowiedzi na pytanie, co w zasadzie stało się potem z tymi alternatywnymi rzeczywistościami? Która jest prawdziwa? A może mi to jakoś umknęło, ale mam wrażenie, że scenarzyści poszli na łatwiznę i zapomnieli tą kwestię wyjaśnić. A nie, chwila jest jeszcze jakieś DLC… zgaduję zatem, że prawdziwe TRZECIE zakończenie należy najzwyczajniej dokupić osobno. A szkoda :/