Lance to pierwsza lalka jaką Eri nabyła do swojej kolekcji, jeszcze przed śmiercią ukochanego dziadka. Już w otwierającej scenie zaczynamy rozumieć dlaczego tak błyskawicznie dorobił się przydomku „Lodowego Księcia”. Lance jest bowiem bardzo nieprzyjemny w obyciu i nawet Eri będzie musiała odbijać się od grubego muru gburowatości, nim uda się jej odbyć z nim kilka normalnych rozmów. Po przemianie w człowieka, nie wydaje się tym faktem zbytnio wstrząśnięty, co oczywiście, nie jest prawdą, ale Lance doskonale ukrywa swoje emocje.
Jego ścieżka była pierwszą, którą zdecydowałam się przejść, kierując kolejnością sugerowaną przez grę. Każdemu kto rozpoczyna przygodę z „Nameless: The one thing you must recall” polecam zresztą postąpić podobnie, bo historia Lance’a nie zdradza zbyt dużo z głównego wątku, fajnie przedstawia pozostałych bohaterów i jest stosunkowo „przyjemna” (bez jakiś traumatycznych zwrotów akcji). Nie brak w niej przy tym wyjątkowo zabawnych sytuacji i miejscami, charakterologicznie, Lance przypominał mi trochę Jiwoo z innej produkcji studia Cheritz. Lance jest bowiem postacią bardzo poważną, a z takich po prostu dobrze się szydzi. Ciężko dogaduje się też z innymi chłopakami, bo znacznie przewyższa ich inteligencją: w zbyt natarczywego Yuriego ciska kapciami, Yeonho uważa za idiotę i przy okazji lekcji matematyki rzuca mu to prosto w twarz, Reda krytykuje w zasadzie na każdym kroku i tylko Tei cieszy się w jego oczach jako takim szacunkiem…
W odróżnieniu jednak od wielu typów „inteligentów” (i wspomnianego Jiwoo), Lance nie czuje potrzeby obrażenia bohaterki. Owszem, nie ma za wysokiego zdania o jej umiejętnościach, ale – oddajmy sprawiedliwość – w jego oczach wszyscy są poniżej jakiekolwiek przeciętnej. W sytuacji, gdy jego pomoc jest naprawdę potrzebna, Lance od razu wkracza do akcji – czy to broniąc Eri przed zbyt nachalnymi zalotami innych panów (zwłaszcza Yuriego), czy dając jej notatki do nauki, które dodatkowo opracowuje w sposób, aby były dla niej łatwe do zrozumienia, czy po prostu wykonując dla niej drobne sprawunki.
Po przemianie w człowieka i dołączeniu do tej samej klasy (w wyniku zabawnej sytuacji z dyrektorem szkoły), Lance z miejsca staje się niezwykle popularny. Jego uroda i inteligencja przysparzają mu wielu fanów. Lance nie potrafi się jednak z tego cieszyć. Trzyma się od ludzi na dystans (podobnie zresztą jak od lalek), sam jedząc śniadanie, ucząc się, czy po prostu oddając przemyśleniom. Jak każda z zabawek czuje z Eri silną więź (wciąż bowiem jest jego „właścicielką”), dlatego pomimo zgorzkniałych komentarzy nie jest jej w stanie niczego odmówić. (Np. gdy tylko Eri zwróciła mu uwagę, że nie odpowiada na jej wiadomości, zaraz zaczął korespondować z nią kilka razy dziennie).
W efekcie otacza Eri pewną zdystansowaną opieką. Obserwując ją i angażując się, kiedy wymaga tego od niego sytuacja (nawet w pozostałych ścieżkach). Nie potrafi się jednak w pełni odnaleźć w świecie, po swojej przemianie. Jako lalka, jedynie obserwował otoczenie. Jako człowiek, martwi go to, jaki jest ubogi emocjonalnie w porównaniu z pozostałymi postaciami. Lance posiada bowiem całkiem interesujący problem, który dobrze motywuje jego początkową niechęć do Eri (spoiler: jako że „Lance” był modelem lalki skierowanym do szerokiego grona odbiorców – nie posiada osobowości. Jego twórca chciał bowiem, aby to właściciel nadawał każdemu egzemplarzowi zabawki cechy takie, jakie najbardziej by mu odpowiadały. W efekcie Lance zazdrości „wyjątkowości” Redowi, a także obawia się, że w każdej chwili może zostać zastąpiony przez kogoś ciekawszego, lepszego czy mniej „spowszechniałego”. Kiedy jednak otwiera się przed dziewczyną i wyjaśnia, co faktycznie go dręczy, stają się sobie bardzo bliscy i dzielą kilka naprawdę uroczych dialogów i scen. Ścieżka więc powinna spodobać się wszystkim, którzy nie mają alergii na nadmiar słodkości.
Po wyznaniu sobie uczuć i wyzbyciu strachu ze zlodowaciałego księcia, Lance przemienia się w kogoś, kto z trudem trzyma emocje na wodzy. Jako potencjalny LI buduje z Eri całkiem zdrową relacje (w każdym razie, jak na połączenie człowiek + ożywiona lalka). Chyba jako jedyny zachęca ją, by opowiedziała przyjaciółkom o swoim hobby, wspiera jej decyzje o dołączeniu do klubu aktorskiego (i vice versa – to Eri zachęca go, by Lance wykorzystał swoje doskonałe zdolności organizatorskie i pomógł szkole), czy pomaga przygotować się do egzaminu. Lance zupełnie szczerze słucha Eri i nie stanowi dla niej żadnego zagrożenia (w odróżnieniu od pozostałych opcji romansowych…). Jego jedyną wadą jest bodaj tylko nadmierna zazdrość, ale nawet to prowadzi w efekcie do zabawnych sytuacji niż do patologii które możemy znaleźć w innych grach otome. (spoiler) Powiedzmy sobie szczerze, większość bohaterów po prostu zabroniłaby ukochanej uczestnictwa w sztuce, która wymaga od aktorki sceny z pocałunkiem. Lance również początkowo stara się Eri od tego odwieść, potem próbuje chociaż spotkać się z nią wcześniej, aby być osobą, z którą Eri „podzieli to cenne, pierwsze doświadczenie”, a gdy i to zawodzi, poświęca się całkowicie i odgrywa scenę miłosną w jej miejsce… I jak po czymś takim można, by nie pokochać tej Lodowej Królewny/Księcia? (/spoiler)
A chociaż Lance często podnosi głos czy wzdycha z rezygnacją, nie jest w swoim zachowaniu irytujący. To typ uroczego zrzędy, któremu chętnie gra się na nerwach tylko po to, by sprawdzić, gdzie są jego granice. Jak chociażby w scenie ze wspólnego wypadu na zakupy, gdy Yuri funduje chłopakom ubrania. Ci bowiem, ponieważ nie posiadają żadnych dochodów, przez cały weekend chodzą we szkolnych uniformach. Lance nie chce jednak prezentów od Yuriego. Nie uczestniczy więc w zakupowym szaleństwie i początkowo planuje poczekać w samotności. Odmawia również, gdy Eri proponuje wspólne zjedzenie lodów. I chociaż ględzi o kaloriach, przynosi „właścicielce” porcje, a nawet po kilku próbach godzi się spróbować jedną łyżeczkę… Co nie było rozsądne, bo dziewczyna i tak postawiła na swoim i po prostu wepchnęła mu słodycze do gardła.
A to zaledwie jedna z wielu, bardzo komendiowyh scen, którymi naszpikowana jest ta ścieżka. Podejrzewam jednak, że ciężko sprzeciwiać się komuś, kto wcześniej przebierał cię, chował do pudełka czy ustawiał jakkolwiek mu się podobało. Nawet, gdy jest się geniuszem. Co zresztą zostało uroczo pokazane później, gdy Lance ostatecznie zgadza się na wspólne zakupy i daje Eri wolną rękę w wybraniu dla siebie jakiegokolwiek stroju. „Whatever you choose, I will like it” jest jak hasło przewodnie jego modelu (i opowieści). Lance jako jedyny pamięta bowiem jeszcze dziadka, a Eri jest mu wdzięczna za rolę jaką wtedy odegrał, co pomogło jej przetrwać najtrudniejsze momenty rozstania z ukochanym krewny.
Ostatecznie Lance z radością akceptuje miejsce u boku Eri. Nie martwią go już własne niedoskonałości i nie ma nic przeciwko, by swoimi decyzjami rzeźbiła jego charakter. Cały ten wątek był bardzo pozytywną, ciepłą historią i chociaż początkowo nie spodziewałem się po nim wiele, to okazał się jednym z najbardziej romantycznych oraz zabawnych.