Uwaga: w grze pojawia się motyw z przemocą wobec MC.
Po średnio udanej przygodzie z królikami, uznałam, że może warto przyjrzeć się wreszcie kotom. Na pierwszy ogień poszedł Jiyeon – rudy słodziak o fioletowych oczach i zawsze radosnym pyszczku/twarzy z zamiłowaniem do pomarańczy. A-ha. Czas się znowu przejechać. Bo i tutaj Cheritz zaserwował Heejung emocjonalny rollercaster. Ale tak to już z kotami bywa, że nawet gdy pozwalają się spokojnie głaskać, czasami – bez powodu – wyciągają na właściciela pazurki. A co dopiero w sytuacji, gdy kociaczek jest tak naprawdę znacznie większy, silniejszy i bardziej przebiegły od opiekuna?
Początkowo relacje Heejung i Jiyeonu wydają się wprost skąpane w słodyczy. Czy to w ludzkiej, czy w zwierzęcej postaci, chłopina chętnie za nami łazi, żartuje, uśmiecha się i reaguje pozytywnie na każdą interakcję (co w tej grze nie zdarza się często! Gdzie byś go nie złapał ani na co nie spojrzał, to serduszka po prostu lecą i lecą, a wskaźnik aprobaty szybuje z prędkością mewy na sterydach). Owszem, jest przy tym wszystkim trochę zdziecinniały w zachowaniu, np. przekręca słówka, co doprowadza do kilku zabawnych dialogów, wszędzie go pełno i przemawia słodziutkim głosikiem. Aż chciałoby się powiedzieć – pupil idealny, i może dlatego Heejung tak chętnie zaczyna go rozpieszczać. Ma do niego znacznie więcej cierpliwości, pozwala na obłapianie czy gotuje mu specjalne posiłki. Nawet w dniu jego pierwszej przemiany w człowieka, przed budynkiem weterynarza, Heejung nie panikuje zbytnio odkrywając, że obcy facet leży sobie na jej kolanach. Zupełnie jakby od samego początku miał u niej taryfę ulgową. Ich relacja pełna jest ciepła, radosnego przekomarzania i nietrudno zrozumieć, dlaczego w ogóle się zaprzyjaźnili. Jiyeon po prostu sprawiał, że Heejung się uśmiechała. Zaznała więc w końcu tego wypatrywanego ciepła i akceptacji, których zawsze odmawiała jej przesadnie surowa matka.
Szybko jednak odkrywamy, że za niewinnymi sztuczkami kocurka skrywa się coś jeszcze. Pierwszą wskazówkę daje nam zresztą sam bohater, gdy wymijająco odpowiada, że to nie tak, że nie zna koreańskiego. Celowe popełnianie błędów językowych sprawia, że wygląda bardziej uroczo. I to właśnie na swojej „słodkości” długo opiera umiejętności manipulacyjne. Nawet bowiem, gdy okazuje niezadowolenie z powodu pojawienia się konkurentów („nie umawiaj się z nerdami!”), robi to w taki sposób, jakby po prostu szczerze martwił się o przyszłość Heejung, a nie tylko pilnował przewagi w zakładzie. Jiyeon bez trudu dostaje to, czego chce. Nawet jeśli praktycznie niczego nie potrzebuje, to i tak okłamuje ludzi, żebrze o jedzenie, uwodzi kobiety czy naciąga na prezenty, jakby nie chciał po prostu wyjść z wprawy i zatracić swoich cennych (i wątpliwych moralnie) umiejętności.
Im więcej zaś Heejung się o nim dowiaduje, tym większy niepokój rośnie w dziewczynie, która uświadamia sobie, że tak naprawdę nie zna Jiyeona. Że pokazał jej tylko niewielką cząstkę siebie i to na dodatek tą, która również może być kłamstwem, stworzoną specjalnie na potrzeby zdobycia jej przychylności. Oddajmy jednak Jiyeonowi sprawiedliwość i zauważmy przy okazji, że drugi kot także nią trochę manipuluje: to on zachęca Heejung by śledziła Jiyeona, rzekomo tylko po to, by potwierdzić, że nie dzieje się mu nic złego = a w efekcie, by ją do rywala zrazić. Jak zatem widać – w odróżnieniu od pasywnych królików – koty nie zamierzały grać „czysto”. Istotne jednak, że w ogóle się zaangażowały…
Oczywiście, Jiyeon szybko orientuje się, że został zdemaskowany. Nie jest z tego faktu zadowolony i zaczyna udzielać bohaterce „ostrzeżeń” (a także królikom, które zamierają ilekroć Jiyeon grozi, że może je zjeść. Poważnie, co tam się wyrabia w tym Królestwie Traw? Na dodatek to jedyny wątek, gdzie różnice pomiędzy królikami i kotami są aż tak widoczne). Początkowo są to tylko rozmowy w stylu „radzę sobie sam”, „to nie twoja sprawa”, „nie chcę, by nasza relacja się zmieniała”, ale kiedy Heejung posuwa się do śledzenia, a finalnie zaś do przeszukania portfela kocurka – nic dziwnego, że puściły mu nerwy. Nie ma to jak kolejny zdrowy wzorzec: Nie ufam ci = to sprawdzę bez pozwolenia twoje rzeczy, ale pamiętaj, że to tylko mój sposób na okazywanie troski! Naturalnie, nie usprawiedliwiam późniejszego zachowania Jiyeona. Reakcja w której ktoś posuwa się do przemocy, jest zawsze przesadzona. Do tego momentu historia zresztą jeszcze mi się podobała. Niestety motyw „przestraszę cię, byś trzymała się ode mnie z daleka, bo mogę cię inaczej w przyszłości skrzywdzić” jest już tak wytarty, że trudno przy nim nie ziewać…
Po agresywnym buzi-buzi i uświadomieniu bohaterce jak niebezpieczny jest w sumie zawodowy krętacz i złodziej w jednym – Heejung pozostało w sumie tylko jedno… Jeszcze bardziej martwić się o Jiyeona!
Zaczyna więc wypatrywać z utęsknieniem jego powrotu, a nawet pożyczy od matki masę kasy, by tylko spłacić jego długi. Dziewczyna w kilka dni postawi na szali całe swoje dotychczasowe życie (w tym edukacje i przyszłość). Możliwe więc, że wbrew pokazanym odbiorcom przemyśleniom, Heejung była tymi pocałunkami i groźbami zachwycona (inaczej nie wiem jak to wszystko interpretować…). I powiem szczerze, gdyby nie kapitalna gra aktorska odtwórczyni Heejung, pomyślałabym, że bohaterka ma solidnie z głową, próbując za wszelka cenę ocalić swojego „bad boya”. Zwłaszcza, gdy ten sam wpakował się w kłopoty po nieudolnej kradzieży. Tymczasem w jej słowach było tyle ciepła, tyle desperacji i zwyczajnej troski, że uległam magii sceny i sama zaczęłam kibicować „Jiyeon, wróć proszę do domu!”.
A potem faktycznie poznajemy przeszłość złodziejaszka. Smutne wydarzenia, które z pogodnego dzieciaka zrobiły z niego wyrachowanego oszusta. I nagle łatwiej nam zrozumieć jego motywację, nawet jeśli nie jest szczególnie oryginalna (spoiler: „umarła jedyna osoba, która była dla mnie miła… chlip chlip… zniszczę życie wszystkich, którzy się do mnie zbliżą… Przez życie w gangu, nigdy nie miałem nikogo bliskiego…”). Okej, okej, Jiyeon! Background story masz tak szablonowy, że to aż boli, ale i tak wciąż cię uwielbiam. Najwidoczniej gdzieś po drodze (poza portfelem, kluczami do samochodu i zegarkiem) zwinąłeś mi (i Heejung) również serca.
Koniec końców, po prostu polubiłam Jiyeona – może przez słabość do stereotypowych złodziejaszków rodem z fantasy, albo za jego przesłodkie kocie wcielenie. Zawsze też imponują mi bohaterowie sprytni czy spostrzegawczy, a tego Jiyeonowi w żadnym razie nie można odmówić. Doskonale wiedział kiedy dziewczyna próbowała go śledzić albo okłamać. Umiejętnie też zbywał jej pytania, mówiąc dokładnie wtedy i tyle, ile chciał. Pod wieloma względami, był w sumie bystrzejszy od reszty bohaterów. Może dlatego zwycięstwo w grze Czarodzieja przychodziło mu tak naturalnie?
Podobało mi się również, jak już po faktycznym pogodzeniu z Heejung, wyklarował się jego charakter. Dalej był uroczy pod wieloma względami, ale zniknęło dziecko i zastąpił je odpowiedzialny, zahartowany przez życie młodzieniec o ogromnym poczuciu humoru i wreszcie nieskrywanej wrażliwości. Nawet w ścieżce Jisoo, gdy Jiyean widzi jak się mają sprawy między dziewczyną a czarnym kocurem, po prostu usuwa się im na bok, dochodząc do wniosku, że nie chce być przeszkodą, a poza tym „i tak już się przyzwyczaił, że jego życzenia się nie spełniają”… Oooh… To był nieoczekiwanie słodki i miły gest. Zdradzający jaki nasz kocurek jest tak naprawdę kochany!
I chociaż sama się sobie dziwiłam, bawiłam się przy tej ścieżce najlepiej. Przede wszystkim dlatego, że było w niej tak wiele skrajnych emocji – doskonale oddanych przez aktorów: od żalu (gdy Jiyeon rzucił pogardliwie na ziemie rysunki bohaterki), przez śmiech (gdy udawał znacznie głupszego niż był w istocie), gniew (w scenach, gdy groził czy straszył Heejung), smutek (gdy prosił, by nie zmieniali swoich relacji i cieszyli się tym, co mają), po najzwyczajniejszą miłość.