Jiwoo – czyli marudnego królika – wybrałam, kierując się poradą znalezioną na Steamie, iż jego wątek nie zdradza wiele z głównej fabuły, więc warto rozpocząć właśnie od niego. Ok, ok – brzmiało rozsądnie. I w sumie zgadzam się z tą opinią, bo ścieżka łaciatego, to naprawdę dobra opcja na start. Jeśli więc nie macie preferencji albo zwyczajnie nie możecie się zdecydować, również polecam zaczęcie przygody z grą od tego wątku. Szybko załapiecie o co chodzi w mechanice i ryzyko „bad endingu” nie jest w jego przypadku bardzo niskie. (Jiwoo nie ma wyśrubowanych wymagań…).
Jeśli chodzi zaś o samego bohatera, to przyznam się bez bicia, że mam bardzo mieszane uczucia. Nie zrozumcie mnie źle. Uważam za wielki plus fakt, że nie jest on postacią „płaską”. Bardzo podobał mi się pomysł na love interest, który interesuje się książkami, ale z rodzaju tanich romansideł oraz rozmiłowanego w oglądaniu dram. Tego po prostu jeszcze nie było! Zazwyczaj, gdy w gierkach dla kobiet serwują nam „inteligenta”, to jest to jakiś super-hiper znawca filozofii, poliglota = gostek, który nie tknie niczego , co nie jest publikacją naukową z najwyższej półki i jeszcze będzie nam przy tym wytykał analfabetyzm. Tymczasem Jiwoo naprawdę wierzy, że ma dobry gust literacki, chociaż sięga w zasadzie jedynie po szmatławcę. I jest tym swoim przekonaniu w pewien sposób uroczy. Zwłaszcza gdy organizuje coś w rodzaju spotkań autorskich – na które przychodzą tylko dość dziwne panie. Ale również wtedy żyje w przeświadczeniu, że to spotkania na poziomie noblistów z dziedziny literatury. I nawet nie próbujmy ich krytykować!
Niestety, bycie dobrze wyedukowanym musiało się jakoś odbić na jego charakterze. Jiwoo jest arogancki. Nie po prostu zarozumiały, ale przekonany o swojej absolutnej wyższości – o której lubi zresztą bohaterce przypominać. I to właśnie z tym zachowaniem miałam największy problem, bo o ile sama postać i jego historia nawet mi się podobały, o tyle dość szybko zaczęło mnie męczyć to ciągłe wyzywanie od idiotów. Powiem szczerze, nie znoszę motywu uwłaczania MC w grach. Pomiatanie kobietami i brak szacunku, to coś, co zbyt często widujemy w życiu codziennym i w żadnym razie nie powinno być przedstawiane jako słodkie czy romantyczne. Oczywiście, mam świadomość, że to tylko takie „droczenie” nastolatków, ale zbyt często widuje podobne scenki pokazywane jako akceptowane normy. Jasne, istnieje prawdopodobieństwo, że Jiwoo – pod wpływem siły miłości – wreszcie zmieni swój język czy nastawienie… ale nie ukrywam, że przez większość czasu ich dialogi mnie niepomiernie drażniły. I gdyby nie wyjątkowo zabawna scena z planu „sałata – marchewka – pocałunek” moja ocena byłaby tylko negatywna. Tymczasem za każdym razem, gdy Jiwoo otwierał usta, przewracałam oczami i żałowałam, że Heejung nie każe mu iść wypchać się kapustą albo spadać do nory. Miała bowiem dość poniżania od własnej matki i nie potrzebowała dodatkowych obelg od faceta… Podzielałam przy tym pogląd rudego kocurka, że tego królika musi zawsze boleć gardło od tego ciągłego krzyczenia.
Z jednej strony ten bohater to buc, z drugiej nieporadny nastolatek, dzięki czemu w jego wątku nie brakowało zabawnych zwrotów akcji. Jiwoo miał duże kłopoty w wyrażaniem uczuć (zwłaszcza po tym jak naczytał się jakiegoś syfu) i wyrobił sobie przez to dość dziwaczne wyobrażenie o samych związkach („skoro cię pocałowałem, to należysz do mnie!” …dude, seriously? Na szczęście te dziecinne napady huśtawek emocjonalnych zaczęły z czasem bardziej bawić, niż męczyć – ale jak ktoś ma niską tolerancję, to może tego nie zdzierżyć. Szukujcie się zatem na wiele akcji w stylu „teenager drama”, lecz – co najciekawsze – nie zdziwcie się, że Heejung miejscami również będzie podchodziła do Jiwoo protekcjonalnie. Jest w końcu od niej młodszy (i fizycznie, i emocjonalnie), a dziewczyna miała zwyczaj się nad nim pastwić jeszcze, gdy był w króliczej formie. Trudno się w końcu oprzeć mięciutkiemu, słodziuśkiemu zwierzaczkowi…
Wspominałam już o akcji „sałata – marchewka – pocałunek”? Wątek Jiwoo to również jedyny, w którym Heejung nie jest w budowaniu relacji tak bierna. Nie uświadamia sobie po prostu, że jest po uszy zakochana w X, ale zakasuje rękawy i przejmuje inicjatywę. Pomysł ze złapaniem ukochanego na przynętę z jego przysmaków, był jednym z nielicznych w grze, który sprawił, że serdecznie się uśmiałam. Na dodatek fakt, że w tej komicznej sytuacji Jiwoo próbował jeszcze prowadzić elokwentną wymianę zdań nadał całej scenie jeszcze zabawniejszego wymiaru. Niby była romantyczna, ale jak spojrzycie na obrazek poniżej, to sami przyznacie, że trudno przynajmniej raz nie parsknąć.
Co zaś się tyczy życzenia Jiwoo, to intencje królika nie są do końca jasne. (spoiler) Podobno jako zwycięzca zakładu chciał żądać od Czarodzieja ukarania swojej rodziny i pozbawienia ich całego majątku, po tym jak odkrył, że jest adoptowany i w związku z tym pozbawiony przez nich pozycji na rzecz przyrodnich braci. Jiwoo pochodzi bowiem tak naprawdę z arystokracji, która dysponuje bankami w kupieckim mieście Kanos. Ma też jakieś pokrewieństwo z zającami – a przynajmniej tak twierdzą pozostali bohaterowie, dlatego wizualnie odbiega od reszty. Jeśli jednak wierzyć Czarodziejowi, to Jiwoo tak naprawdę od początku zamierzał przegrać zakładać = stracić wspomnienia i zostać człowiekiem. Wychodziłoby więc na to, że nie zależało mu wcale na zemście… tylko wtedy, skoro Czarodziej o tym wiedział, czemu właściwie został wybrany do gry? Z czasem, oczywiście, (a właściwie za sprawą uczucia do Heejung) Jiwoo zmienia zdanie i chce już tylko pozostać z ukochaną w jej świecie, ale nie jest to znowu takie proste… (/spoiler)
I właśnie w tym momencie Jiwoo ostatecznie rehabilituje się w moich oczach. Podobał mi się bowiem zarówno motyw, gdy obronił bohaterkę przed matką (niczym bohater dramy, przechwalając się majątkiem, pozycją i siłą swojego uczucia – co było w sumie bardzo w jego stylu), wspólne jedzenie warzywnego spaghetti (znowu Heejung zmanipulowała go jedzeniem!) oraz gdy pisał dla dziewczyny pamiętnik, aby ich wspólne chwile nie przepadły wraz ze wspomnieniami (choć o niektórych z nich – jak gdy koty przebrały Jiwoo w sukienkę – sama bym wolała zapomnieć… biedny, biedny króliś. Zgadzam się, że to było zbyt okrutne!). I chociaż początkowo wydawało się, że chłopina nie zamierza włożyć nawet minimum wysiłku w wygranie gry (na co cierpi zresztą też motyw Jihae i Jiyeona), to angażuje się wreszcie w końcówce. Jego rozstanie z bohaterką było wzruszające i uwierzyłam, że naprawdę zmienił swoje zdanie o zemście. A poświęcenie włożone w stworzenie dziennika było chyba jedynym tak romantycznych gestem pożegnalnym i nie dorównywało mu żadne inne ze strony któregokolwiek z panów.