Jieun to ostatni z króliczych bohaterów, najmłodszy i najmniejszy, który dostarczył mi przy tym największych problemów. Jego historia wydaje się bowiem być rozszerzonym wątkiem tego, co zobaczyliśmy w rozdziale Jihae. Zupełnie jakby srebrny królik posłużył za trailer do właściwej opowieści. Nie sposób więc ich rozdziałów oceniać samodzielnie. Szkoda tylko, że sam Jihae na tym ucierpiał, bo bez kilku dopowiedzeń z motywu Jieuna, jego własny wątek wydaje się mdły i niedopracowany…
Zacznijmy jednak tradycyjnie już od przemiany. Heejung dowiaduje się, że pod jej dachem wylądowali zwierzoludzie, a nie urocze ssaki, gdy pewnego dnia zauważa na swoim stole zajadającego się jabłkami młodzieńca. Dalej rozmowa toczy się w typowy sposób. Heejung próbuje ogarnąć co się dzieje, co obcy robi w jej mieszkaniu i gdzie jest Jieun. Chłopak zaś wymijająco zasłania się zasadami gry. Bardziej skupiony na jabłkach niż dialogu – co będzie w jego wypadku dość częste. Ostatecznie Heejung dochodzi do wniosku, że to owoc musiał być jakiś magiczny i dopiero po jego zjedzeniu doszło do przemiany…
Nie jest to najbardziej logiczna konkluzja, ale możemy wybaczyć bohaterce. Jieun ledwo bowiem wydaje z siebie coś więcej niż „tak”, „nie”, „może”… I to w zasadzie dopiero od Jiwoo dowiadujemy się później o pozostałych królikach jakiś konkretów. Po pierwsze, są powiązani z rodziną królewską (co zdradza jednolity kolor futra), po drugie, Jieun jest dla Jihae kimś w rodzaju „pana”, a po trzecie, jak na króliki, są wyjątkowo aspołeczni i wycofani (bo jak wiadomo, Jiwoo to wzór otwartości przyjaźni!).
Ani Jihae, ani Jieun nie są zresztą na tym etapie zbytnio zainteresowani budowaniem relacji z kimkolwiek, a ich wzajemne przywiązanie jawi się na coraz bardziej toksyczne… O czymkolwiek byśmy z Jieunem nie rozmawiali, to przypomina mu to „Eddiego” (= imię, które używa wobec srebrnego królika). Niebo? Oczy Eddiego. Ocean? Piękny jak Eddie… Ubrania? Pranie robione przez Eddiego… Dowolne jedzenie? Eddie gotuje lepiej… Aaaa! Nawet, gdy bohaterowie przemieniają się wreszcie w ludzi, pierwsze co robi mały króliś, to biegnie uściskać swojego opiekuna. Nic więc dziwnego, że reszta chłopaków zaczęła komentować to dziwaczne zachowanie. (Jisoo stwierdza, że jakiekolwiek romantyczne relacje dwóch mężczyzn go brzydzą, na co Jiyeon odpowiada, że skoro tak, to czemu gdy razem pili, Jisoo pozwolił sobie na… ale, niestety, nie zdołaliśmy się dowiedzieć, jaką konkretnie mroczną tajemnice skrywały koty XD A szkoda!).
Na szczęście w wątku Jieuna pojawia się również drugi motyw. A są nim zdolności profetyczne. Od prostych spraw np. królik potrafi przewidzieć rozdania w kartach, po bardziej poważne np. po pewnym czasie udaje mu się zobaczyć przyszłość bohaterki, chociaż początkowo jest ona dla niego niemożliwa do odczytania. Jieun wyczuwa jednak smutek Heejung, jej nieodwzajemnioną miłość do matki i strach przed samotnością. Coś, z czym potrafi się identyfikować, bo sam nie potrafi wyobrazić sobie świata bez Jihae. A przynajmniej tak jest na początku. Biały króliś rozumie, że musi zwrócić opiekunowi wolność. Nie potrafi się tylko za to zabrać. I to właśnie na odzyskaniu niezależności i powolnej drodze do samodzielności będzie skupiała się jego historia.
Już po tym opisie widać jak bardzo wątek Jieuna różni się od pozostałych bohaterów.
Przede wszystkim nie ma w nim jakiś przesadnie romantycznych sytuacji – Jieun sam zauważy, że jest jeszcze za młody na wiele rzeczy (np. obejmowanie!) i Heejung musi najzwyczajniej poczekać aż będzie wyższy i starszy. (Choć na jednym z weekendowych wypadów stwierdza, że wie wszystko, co powinien jako mężczyzna, bo Eddie mu już te kwestie wytłumaczył O_o). Dlatego przez większość czasu Heejung uważa bohatera za słodkiego, młodszego brata.
Po drugie, kręci się wokół tego dziwacznego trójkąta. (spoiler) Jieun zdradza dziewczynie, że w Królestwie Traw jest księciem i następcą tronu, przez swoje zdolności profetyczne, a Jihae to tak naprawdę jego rycerz. Ponieważ Jieun nigdy nie lubił obowiązków związanych ze swoim urodzeniem (merziła bo obłuda królików, które gardziły nim, bo jest z nieprawego łoża i jednocześnie podlizywały mu się), to zawsze wyręczał się srebrnym.
I jakoś to nawet działało (ze szkodą dla sumiennego rycerzyka, który przecież też był przez elity pogardzany) aż pewnego razu, na jednym z oficjalnych balów, Jihae spotkał miłość swojego życia. Naturalnie, Jieun stał się o kobietę zazdrosny. Na dodatek wymógł na Jihae obietnice, że ten nie powie nikomu o darze przepowiadania przyszłości, który biały królik ukrywał przed reszta świata, a który to otrzymał od bogów.
Egoizm Jieuna doprowadził w efekcie do tragedii. Chociaż zobaczył w wizji, że ukochana Jihae zamierza odebrać sobie życie, nie ostrzegł przyjaciela, bo uznał, że to rozwiąże dwa problemy za jednym razem. Jego tajemnica pozostanie bezpieczna, a Jihae znowu będzie należało do niego na wyłączność. To tak jakby ktoś uważał, że tylko koty bywały okrutne czy niebezpieczne!(/spoiler).
Jak zatem widać, przeszłość królików, to jeden wielki, smutny dramat. Pełno w niej żalu, wzajemnych oskarżeń, rozczarowania i niezdrowego przywiązania. Heejung wkracza jednak w to bagno i wychodzi ze starcia z podniesioną głową. Z czasem zyskuje zaufanie Jieuna, pomaga mu „uwolnić” od siebie Eddiego, uczy samodzielności oraz odpowiedzialności do tego stopnia, że ten nie zamierza już uciekać przed swoim przeznaczeniem. Jieun nie marzy dłużej, by być zwierzęciem „bez myśli i emocji”, ale razem z Heejung odnajdują siłę, by rozwiązać poszczególne problemy: strach przed despotyczną matką czy życiem bez Eddiego, niepewność związaną z przyszłością oraz błędy wynikające z wcześniejszych porażek.
Muszę więc przyznać, że chyba w żadnym innym wątku bohaterce nie przypadła większa rola terapeutki. Jednak momenty, w których bohaterowie zbliżali się do siebie, były bardzo słodkie. Zwłaszcza, gdy mały króliś zaczął za nią wszędzie łazić, prosić o poprawianie wstążki, czy pomagać w gotowaniu obiadu.
Ale częściej przypominały relacje matki z dzieckiem, niż podwaliny pod budowanie związku, głównie przez niedojrzałość tego drugiego. Ot, chociażby głupie pytanie na święta: czy skoro spędzamy je razem, to znaczy, że jesteśmy kochankami? Bo to podobno święto zakochanych…
Nawet scena, w której Jieun „upił się” jabłkami była dość kłopotliwa. Okazało się bowiem, że uwielbiane przez Jieuna owoce działają jak alkohol. Po zjedzeniu trzech zaczyna być nadpobudliwy, agresywny i ma problemy z koordynacją ruchową (dlatego przywalił czołem o stół). Heejung (pomimo ostrzeżeń Jihae) serwuje mu kolację z aż siedmiu – w ramach eksperymentu. I chociaż nie dziwiłam się ciekawości dziewczyny, to możemy tylko zgadywać, co scenarzystom chodziło po głowie…
Warto także nadmienić, że gdy Jieun przechodzi wreszcie przemianę w bardziej niezależnego i dojrzalszego bohatera, to jako jedyny tak odważnie sprzeciwia się Czarodziejowi. (spoiler) W trakcie ich ponownego spotkania dowiadujemy się, że książę tak naprawdę nie bierze w grze udziały ze względu na siebie. Chciał zwiększyć szansę Jihae na wygraną i w efekcie wskrzesić jego ukochaną. Potem zrozumiał jednak, że nawet gdy to się uda, Jihae nie będzie już nigdy szczęśliwy u boku odzyskanej kobiety. Prawdopodobnie nawet się nie zobaczą, bo rycerz dalej będzie jej unikał z poczucia winy. Zastanawiało mnie wtedy na ile faktycznie Jieun poświęca się dla przyjaciela. Skoro miał świadomość, że swoim życzeniem niczego nie zmieni, czy nie chodziło bardziej o uwolnienie się od własnych wyrzutów sumienia? Byłabym więc ostrożna z doszukiwaniem się w jego motywacji jedynie altruizmu… Ale to tylko nadało jego postaci większej głębi.
Jieun nie chce również, aby Heejung utraciła dla niego swoje wspomnienia. Wręcz przeciwnie – woli, by unikała jakichkolwiek kontaktów z Czarodziejem i zamiast tego planuje ją sprowadzić do swojego świata przy pomocy innych magów, aby na zawsze mogli być już razem. Przyznam szczerze, że takie rozwiązanie podobało mi się znacznie bardziej od innych zakończeń. Żałowałabym bowiem za każdym razem, gdy bohaterowie przemieniali się w ludzi. Nie po to polubiłam ich w zaprezentowanej formie, aby mieli następnie ją utracić… dlatego dobrze, że chociaż biały króliś pozostał starym, dobrym Jieunem. Pokonał zatem konkurencje przynajmniej na najfajniejsze zakończenie. (/spoiler)